FOT. WOJTEK NIEŚPIAŁOWSKI
ROZMOWA Z Pawłem Buzałą, piłkarzem Lublinianki
Lublinianka na cztery kolejki przed zakończeniem sezonu jest w IV lidze. Aby marzyć o utrzymaniu na trzecim froncie musi przede wszystkim wygrać w sobotnim meczu z JKS Jarosław, swoim sąsiadem w tabeli. Początek o godz. 17 na Arenie Lublin. Później trzeba będzie też liczyć na korzystne wyniki innych spotkań, a do tego punktować do końca sezonu. Sytuacja klubu z Wieniawy jest trudna, ale szanse na pozostanie w gronie trzecioligowców jeszcze są. Obecnie JKS ma na koncie 47 punktów i wyprzedza drużynę trenera Sadowskiego o pięć „oczek”. Erwin Sobiech i spółka byli rewelacją rundy jesiennej. Niestety w zimie stracili bramkarza Pawła Sochę, który przeniósł się do Motoru, a także najlepszego strzelca Karola Kalitę. Ten wrócił do Wisły Puławy. Miał go zastąpić doświadczony Paweł Buzała. Niestety „Buzi” jeszcze nie zdobył gola w III lidze i ma problemy z kontuzjami.
Wraca pan do gry w sobotę?
– Niestety jeszcze nie będę mógł zagrać. Mam naderwanego przywodziciela i trenuję indywidualnie. Chciałbym pomóc chłopakom, ale raczej w trzech następnych meczach. Mam nadzieję, że sobie poradzą z JKS Jarosław i będą jeszcze szanse na utrzymanie. Wszyscy zdają sobie sprawę, jak ważne spotkanie mamy przed sobą. W przypadku zdobycia trzech punktów złapiemy oddech z rywalami. Bez tego będzie bardzo ciężko.
Kontuzje pana nie oszczędzają na wiosnę...
– Zgadza się. Najpierw kostka, teraz ten przywodziciel i kolejne tygodnie stracone. Chciałbym od poniedziałku wrócić do normalnych zajęć i potem zagrać te trzy ostatnie mecze. W środę raczej z ławki, ale później, może już w większym wymiarze czasowym. Nie lubię się tłumaczyć, bo to wszystko miało wyglądać inaczej. Wiadomo było, że nie grałem praktycznie rok w piłkę, więc potrzebowałem kilkunastu występów, żeby złapać formę. Urazy pokrzyżowały jednak plany. Na razie sytuacja nie wygląda za ciekawie. Miałem przyjść i pomóc w walce o utrzymanie, a wychodzi na to, że więcej mnie nie ma, jak jestem. Ile razy zdążyłem zagrać? Kilka spotkań i w nie wszystkich byłem w pełni sił.
Szkoda chyba zwłaszcza meczu w Krośnie. Forma zaczęła wracać, ale z powodu urazu trzeba było przerwać treningi...
– Kto będzie o tym pamiętał? Zresztą moglibyśmy o tym mówić, gdyby drużyna wygrała. A tak? Może i pokazałem się z dobrej strony, jednak nie zdobyliśmy ani jednego punktu w starciu z Karpatami i chociaż graliśmy nieźle, to nic nam to nie dało. Głupio mi nawet mówić o sytuacji w zespole, bo na razie naprawdę niewiele pomogłem Lubliniance.