Zadanie wykonane – mogą powiedzieć piłkarze Avii. Podopieczni Łukasza Mierzejewskiego pokonali w sobotę na swoim stadionie Garbarnię Kraków 2:1. Świdniczanie prowadzili dwoma bramkami, ale spadkowicz z II ligi w końcówce mocno ich jeszcze postraszył.
W pierwszej połowie działo się sporo, zwłaszcza pod bramką przyjezdnych. Szkoda tylko, że nie miało to przełożenia na gole.
Wystarczyło jakieś siedem minut, a już kilka razy czujność bramkarza rywali sprawdził Patryk Małecki. Później minimalnie spudłował Tomasz Zając. Zanim minęły dwa kwadranse, Avia w jednej akcji oddała kilka strzałów. Dwa z nich były dziełem Pawła Ulicznego. Niestety, ponownie bramki dla gospodarzy nie było.
Po chwili wydawało się, że musi być 1:0, ale Bekzod Akhmedov źle trafił w piłkę, w bardzo dobrej sytuacji i żółto-niebiescy po raz kolejny musieli obejść się smakiem. W końcówce pierwszej odsłony znowu próbował Małecki. Najpierw „zarobił” dla swojej drużyny tylko rzut rożny, a później jego centrę, zmierzającą do siatki w ostatniej chwili wybił jeden z obrońców. W doliczonym czasie gry szansę miał jeszcze Akhmedov, ale trafił w… Adriana Paluchowskiego.
O ile pierwsza część spotkania należała do żółto-niebieskich, to początek drugiej zdecydowanie do rywali. Garbarnia mocno przycisnęła, dlatego Łukasz Mierzejewski zaczął coś zmieniać w swoim zespole. Po godzinie gry od razu wpuścił na boisko trzech „świeżych” piłkarzy. I te roszady okazały się kluczowe. Wystarczyło pięć minut, a po akcji rezerwowych Avia objęła upragnione prowadzenie. Świetną centrę w pole karne posłał Jakub Zagórski, a użytek z podania kolegi zrobił Wojciech Białek, który głową skierował piłkę do siatki.
Minęło 180 sekund, a już było 2:0. Tym razem, jak rasowy snajper, w szesnastce ekipy z Krakowa zachował się Roman Mykytyn. Kapitan zapędził się pod bramkę, zagrał „klepkę” z kolegą, a w dogodnej sytuacji zachował się niczym rasowy snajper, po uderzył do siatki po długim rogu. Mecz mógł zamknąć kolejny ze zmienników. Po akcji Białka pojedynek z bramkarzem przegrał jednak Szymon Rak. A to zemściło się w 78 minucie, kiedy Mateusz Duda ładnie przymierzył do siatki zza pola karnego. W tym momencie było jasne, że Garbarnia ruszy w poszukiwaniu drugiego gola. I dokładnie tak było. Dobrą okazję szybko miał jeszcze Białek. Doświadczony snajper spudłował jednak po uderzeniu z woleja. A końcówka to spore nerwy kibiców ze Świdnika.
Kilka razy skórę kolegom ratował Rafał Kursa. W 89 minucie Stanisław Grabowski musiał po raz drugi sięgnąć do siatki, ale arbiter uznał, że jeden z przyjezdnych był na pozycji spalonej i jednak zostało 2:1.
– Pierwsza połowa zdecydowanie dla nas. Dużo sytuacji, posiadanie gry i na pewno dobra gra. Zabrakło tylko bramki, a przecież o to w piłce chodzi. Po przerwie przeciwnik spisał się zdecydowanie lepiej. U nas pojawił się problem biegowy, dlatego przeprowadziliśmy zmiany, które okazały się kluczem do trzech punktów. Końcówka była nerwowa, bo przy stanie 2:1 Garbarnia była groźna. Zdobyliśmy jednak trzy punkty i na pewno bardzo się z tego cieszymy. Rehabilitacja za mecz z Karpatami? Nie uważam, że tam zagraliśmy źle. Kto nie był na meczu, może obejrzeć skrót. Karny dla rywali był mocno kontrowersyjny, a wydaje się, że my też mogliśmy dostać przynajmniej dwie jedenastki – wyjaśnia trener Mierzejewski.
Avia Świdnik – Garbarnia Kraków 2:1 (0:0)
Bramki: Białek (65), Mykytyn (68) – Duda (78).
Avia: Grabowski – Myszka, Kursa, Mykytyn, Kalinowski (76 Bielka), Uliczny, Popiołek, Akhmedov (60 Zagórski), Zając (76 Maj), Małecki (60 Białek), Paluchowski (60 Rak).