Rozmowa z Damianem Pankiem, trenerem Huraganu Międzyrzec Podlaski
- Kiedy tak naprawdę podjął pan decyzję o opuszczeniu Huraganu?
– Szczerze mówiąc ja zdecydowałem już w lutym, więc na pewno nie można powiedzieć, że to była pochopna decyzja, albo, że wynikła nagle. Powiem tak: coś się zaczyna i coś się kończy. Uważam, że 4,5 roku w jednym miejscu, to bardzo długi czas. W Orlętach Radzyń Podlaski spędziłem pięć lat, teraz podobny okres w Międzyrzecu, ale pewien etap dobiegł końca. Na pewno to nie był, ale nadal jest super czas, nadal go spędzam i mam w klubie fajną grupę ludzi, z którą lubię pracować. I rzeczywiście ta współpraca układa się na wiosnę fajnie. Uznałem jednak, że teraz jest odpowiedni moment, żeby swoją przygodę z Huraganem zakończyć.
- Nie mogę zapytać o nic innego, jak o plany na przyszłość i czy na horyzoncie jest już jakiś nowy klub?
– Moja decyzja nie jest spowodowana tym, że odchodzę do innego zespołu. Życie pisze różne scenariusze. Po pożegnaniu z Orlętami też chciałem zrobić sobie dłuższą przerwę, ale pojawiła się fajna oferta. Może teraz będzie podobnie? Ja na razie skupiam się na tym, żeby do 17 czerwca wygrać, jak najwięcej meczów. Nie chcę wybiegać w przyszłość. W piłce, ale i w życiu jest tak, że jak coś sobie planujesz, to te plany szybko można skorygować. Ja mam swoje na najbliższe półrocze, ale zobaczymy, co się wydarzy.
- Czyli raczej zrobi pan sobie trochę przerwy od piłki, a gdyby pojawiła się kolejna ciekawa oferta, to wtedy trzeba będzie się zastanowić?
– Dokładnie tak to wygląda. Na dzień dzisiejszy robię sobie przerwę.
- Grupę mistrzowską zaczęliście od dwóch porażek z rzędu, ale w trzech kolejnych meczach zdobyliście komplet dziewięciu punktów. Co więcej, udało się pokonać na wyjeździe Tomasovię. Skąd ta zmiana?
– Trzeba sobie jasno powiedzieć, że pierwsze spotkania były słabe w naszym wykonaniu, ale nic się jeszcze nie skończyło. Chcemy podtrzymać dobrą passę. Wiemy jednak, że czeka nas sporo trudnych meczów. Jest wyjazd do Krasnegostawu, Stal Kraśnik i kolejne starcie z Tomasovią. Patrząc na same wyniki, w grupie mistrzowskiej nie ma drużyn, które przyjeżdżają tylko po najniższy wymiar kary. Ktoś powie, że Huragan nie gra w tym momencie o nic, ale to nieprawda. Chcemy zdobyć określoną liczbę punktów i na pewno nie pozwolę na to, żeby tylko dotrwać do 17 czerwca. Mamy swoje cele i chcemy wygrać, jak najwięcej.
- Zwłaszcza, że poprzednie wiosny nie były dla was zbyt udane…
– Dokładnie, wiadomo, że mieliśmy olbrzymie problemy z kontuzjami i to miało wielki wpływ na nasze poczynania. W tej lidze, oprócz Świdniczanki chyba nikt nie może sobie pozwolić na stratę dwóch-trzech zawodników. Poprzednie występy w grupie mistrzowskiej były z naszej strony: rwane, blade i niewyraziste. Teraz też nie można powiedzieć, że coś zrobiliśmy. Ocenę zostawię sobie na później, na połowę czerwca. Obecnie wyglądamy fajnie, nie ma kontuzji, a drużyna jest zaangażowana. Miałem obawy, jak to będzie, kiedy drużyna dowie się o moim odejściu. Widać jednak, że lojalność działa w obie strony i jestem spokojny o tych chłopaków.