Do przerwy w meczu Lewartu z Powiślakiem gospodarze powinni prowadzić jedną lub dwiema bramkami, ale zmarnowali swoje sytuacje. W drugiej połowie to ekipa z Końskowoli szybko miała dwie świetne okazje, ale także nie potrafiła ich wykorzystać. I ostatecznie spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.
Pierwsze 45 minut to przewaga gospodarzy i kilka naprawdę niezłych szans drużyny Grzegorza Białka. Najbliżej powodzenia był chyba Kamil Zieliński. Po jego „główce” piłka trafiła w słupek. Dwa razy oko w oko z bramkarzem rywali stanął też Łukasz Najda. Najpierw minimalnie spudłował, a później przegrał pojedynek z Maciejem Zagórskim.
Niewiele też zabrakło, a Zieliński zaskoczyłby bramkarza lobem z połowy boiska, ale ostatecznie nieznacznie się pomylił. Na dodatek Krystian Żelisko z ostrego kąta też nie zdołał pokonać Zagórskiego. Jeszcze przed przerwą sam na bramkę Damiana Podleśnego pędził Damian Bernat, ale w ostatniej chwili zatrzymał go wracający Jakub Niewęgłowski.
Druga odsłona? Pierwsze 10 minut to dwie, doskonałe sytuacje Powiślaka. Najpierw świetnie kontrę wyprowadził Marcin Gil, który urwał się rywalowi i rzucił piłkę do Kamila Piaska. Ten wpadł w pole karne, ale w ostatniej chwili interwencja obrońcy zażegnała niebezpieczeństwo. Później Cezary Zdunek zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Jakuba Olszewskiego. Ten miał mnóstwo czasu i miejsca, żeby zapytać bramkarza, w który róg chce dostał piłkę. Podleśny zdołał jednak odbić strzał.
W 67 minucie znowu to goście mogli się pokusić o bramkę. Kamil Przychodzień wygrał „przebitkę” w polu karnym i znalazł się sam przed bramkarzem, ale znowu górą był Podleśny. 10 minut później sytuacja przyjezdnych się skomplikowała, bo z boiska wyleciał Radosław Kursa.
Lewart przejął inicjatywę i w końcu coś konkretnego zaczęło się dziać pod drugą bramką. Kilka razy zabrakło ostatniego podania, albo lepszej i szybszej decyzji o strzale. W drugiej, dodatkowej minucie piłkę meczową miał Żelisko. Po centrze z prawego skrzydła świetnie strzelił głową w stronę, z której przyszła piłka i gdyby trafił w bramkę, to ekipa z Lubartowa zgarnęłaby trzy punkty. A ostatecznie futbolówka minęła słupek.
– W pierwszej połowie mieliśmy przynajmniej cztery bardzo dobre sytuacje i powinniśmy prowadzić jedną-dwoma bramkami. Szkoda, że się nie udało. Druga połowa to atak pozycyjny w naszym wykonaniu, ale długo niewiele z tego wynikało. Groźniejszy był przeciwnik. Szczerze mówiąc powinniśmy mieć świetnie ustawiony mecz po 45 minutach, a po przerwie to Powiślak mógł wygrać. Dlatego z jednej strony jest niedosyt, a z drugiej trzeba szanować ten punkt – mówi Grzegorz Białek, opiekun gospodarzy.
– Ciężko ocenić ten mecz. My też mieliśmy swoje sytuacje, zwłaszcza po przerwie i na własne życzenie nie wygraliśmy. W końcówce musieliśmy skupić się na defensywie, dlatego też musimy szanować remis. Jest u nas problem ze strzelaniem goli, bo z Huraganem też okazji nie brakowało. Trzeba dalej pracować, żeby to poprawić, ale chyba problem leży w głowach chłopaków – mówi Radosław Muszyński.
Lewart Lubartów – Powiślak Końskowola 0:0
Lewart: Podleśny – Pęksa, Niewęgłowski, Majewski, Giletycz (70 Iskierka), Koneczny (81 Michałów), Sulowski (77 Bednarczyk), Pikul, Najda (87 Duda), K. Zieliński, Żelisko.
Powiślak: Zagórski – Misiurek (51 Gontarz), Gede, Kursa, Przychodzień, Zdunek (70 Szady), Piasek, Olszewski (86 Kośka), Gil (70 Drzazga), Bernat (46 Sułek), Milcz (73 Kłyk).
Czerwona kartka: Kursa (Powiślak, 77 min, za drugą żółtą).