W sobotę tuż przed 19 będzie już jasne, który z trójki zespołów: Start Krasnystaw, Grom Różaniec i Kłos Gmina Chełm będzie blisko utrzymania. O tym, czy jedna z tych ekip na pewno zachowa ligowy byt przekonamy się dopiero w niedzielę wieczorem, kiedy poznamy rozstrzygnięcia w grupie czwartej III ligi.
Ostatnia kolejka w Hummel IV lidze została zaplanowana na sobotę, a większość meczów odbędzie się o godz. 17. Kilka spotkań, które nie mają już znaczenia dla układu tabeli rozpocznie się we wcześniejszych terminach. POM Iskra zagra ze Świdniczanką w piątek, podobnie, jak Huczwa Tyszowce z Lublinianką. A Granit Bychawa zmierzy się z Huraganem Międzyrzec Podlaski w sobotę o godz. 12.
Najważniejsze będą jednak dwa mecze. Start podejmuje Kłosa, a Grom Spartę Rejowiec Fabryczny. Oba rozpoczną się o godz. 17. I zanosi się na spore emocje. Obecnie Start ma na koncie 43 punkty, a dwa pozostałe kluby po 40.
– Dopóki jest szansa i nadzieja na pozostanie w lidze, to musimy wierzyć. Wiadomo, że nasze ostatnie wyniki nie mogą napawać optymizmem, ale w sporcie wszystko jest możliwe. Jeżeli zdołamy zachować ligowy byt, to ocena tego sezonu będzie zupełnie inna. Nieważne jak, ale chcemy wykonać zadanie. Będziemy walczyć do końca. Z drugiej strony sporo scenariuszy wchodzi w grę. Nawet taki, w którym w trzeciej lidze uratuje się KS Wiązownica, co będzie oznaczało, że nawet szóste miejsce w grupie spadkowej nie będzie dawać utrzymania. Nie mamy jednak na to wpływu i musimy zrobić swoje – wyjaśnia Zbigniew Wójcik, trener Kłosa.
Jego drużyna, żeby wskoczyć na szóste miejsce musi nie tylko wygrać w Krasnymstawie, ale i liczyć, że Grom nie pokona Sparty. Jeżeli ekipa z Różańca wywalczy komplet punktów, a Kłos też dopisze do swojego konta trzy „oczka”, to wszystkie zainteresowane drużyny będą miały po 43 punkty. A wtedy trzeba będzie sporządzić małą tabelkę, w której uwzględnimy tylko spotkania między tymi drużynami. Wiadomo już, że w takiej sytuacji Grom zakończy zmagania na szóstej pozycji.
Wydaje się, że najłatwiejszą drogę do utrzymania ma Start. Podopieczni Marka Kwietnia musza jedynie zremisować w sobotę. A dzień później kibicować naszym trzecioligowcom. Jeżeli KS Wiązownica pozostanie w strefie spadkowej, to w Krasnymstawie będą się cieszyć z zachowania ligowego bytu.
Trzeba też dodać, że Dawid Sołdecki i spółka są w zdecydowanie najlepszej formie. W grupie spadkowej nie przegrali jeszcze meczu. Zanotowali: osiem zwycięstw i trzy remisy. Licząc także rundę zasadniczą ich seria spotkań bez porażki wynosi już 15 kolejek. Ostatni raz ani jednego „oczka” Start nie wywalczył… 15 listopada 2020 roku, kiedy przegrał u siebie z Włodawianką 1:4.
– Szczerze mówiąc ciśnienie przed ostatnim meczem jeszcze nie rośnie. My mieliśmy na początku rywalizacji w grupie spadkowej tak mało punktów, że każde kolejne spotkanie było dla nas, jak pojedynek o mistrzostwo świata. Skupiamy się na tym, żeby wygrać – zapewnia Marek Kwiecień.
Skąd wzięła się taka dobra forma jego drużyny w tym roku? – Niebagatelne znacznie mają transfery, jakich dokonaliśmy w zimie. Dawid Sołdecki jest kluczową postacią, ale świetnie do drużyny wprowadzili się także: Krystian Krupa i Jurij Kraiko. Trzeba też przyznać, że wszyscy dojrzeli na wiosnę. Chłopaki podjęli rękawicę i wszystko poszło po naszej myśli. Wiadomo jednak, że trzech ludzi nie wygrywa meczów. Wszyscy naprawdę ciężko pracowali i osiągnęli wysoką formę. Także nasza młodzież, jak: Kornel Piwko, czy Miłosz Ciechan. A do tego swoje zrobiła konkurencja w drużynie i wiara, że to projekt na dłuższy czas. Przyszła nowa ekipa, która zadeklarowała, że chce zrobić w Starcie coś dobrego i pokazała światełko w tunelu. Trzeba też docenić rolę prezesa – wyjaśnia trener Startu.
Wygrana Gromu nie wystarczy
Grom, aby wskoczyć na szóstą pozycję musi pokonać Spartę, a dodatkowo liczyć, że Kłos wygra w Krasnymstawie. Podopieczni Bogdana Antolaka są tym bardziej w trudnej sytuacji, że w tym roku wygrali zaledwie dwa z 14 spotkań. A przecież byli o włos od znalezienia się w grupie mistrzowskiej. Z szóstki wypadli dopiero po ostatniej kolejce rundy zasadniczej, w której przegrali decydujący mecz z Huczwą Tyszowce 0:1.
– Nastawienie przed ostatnią kolejką na pewno jest bardzo bojowe – zapewnia trener Antolak. – Nie wszystko zależy jednak od nas. Wiemy, że różne scenariusze są możliwe. Musimy przede wszystkim zrobić to, co do nas należy, czyli wygrać. Chcemy też uniknąć sytuacji, w której wszystko potoczy się po naszej myśli, a my nie zdobędziemy trzech punktów. Uważam, że organizacyjnie ten sezon jest sukcesem. Wielu chłopaków z Różańca i okolic miało okazję sprawdzić się na tym poziomie – dodaje szkoleniowiec ekipy beniaminka.
Co było główną przyczyną, że zespół, który był blisko gry w grupie mistrzowskiej teraz musi się bić o utrzymanie? – Wąska kadra doprowadziła to takiej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Walczymy jednak do końca, żeby zachować ligowy byt. Szatnia jest zmotywowana i gotowa na ten ostatni mecz. Trzeba dodać, że z mocnym przeciwnikiem, dlatego zdajemy sobie sprawę, że łatwo nie będzie. Chcę podkreślić, że na mapie piłkarskiej Grom Różaniec to jednak drużyna z małej wioski, która jest złożona z okolicznych chłopaków. A ci najpierw ciężko pracują, a dopiero później myślą o piłce. Trudno było nam rywalizować z dużo większymi ośrodkami, ale potrafiliśmy nawiązać walkę. A każdy kto do nas przyjeżdżał nie miał łatwo. Teraz chcemy znowu pokazać tę naszą najlepszą stronę, którą było widać w pierwszej rundzie. Wstydu nie przynieśliśmy. Jeszcze powalczymy o utrzymanie, ale jeżeli się nie uda, to zrobimy wszystko, żeby jak najszybciej wrócić do czwartej ligi – zapewnia trener drużyny z Różańca.