Do przerwy Kłos Chełm prowadził na boisku Lublinianki 2:0 i na Wieniawie zanosiło się na kolejne rozczarowanie. Po przerwie gospodarze walczyli jednak do końca. W ostatnim kwadransie zdobyli dwa gole i uratowali punkt
Drużyna Grzegorza Białka na swoim stadionie wygrała od 31 sierpnia. W sumie, w 13 meczach u siebie Erwin Sobiech i spółka wywalczyli tylko 12 „oczek”. W sobotę długo zanosiło się, że nie poprawią tego dorobku. Praktycznie pierwszy wypadł pod bramkę Lublinianki zakończył się dla piłkarzy Kłosa niecodzienną bramką Sławomira Wyrostka, który wydawało się, że kopnął w kierunku Dominika Muchy od niechcenia, ale jakimś cudem piłka minęła kilku zawodników i wylądowała w siatce. W 23 minucie Łukasz Drzewicki z dziecinną łatwością poradził sobie z Jakubem Kosiarczykiem i sfinalizował kontrę gości trafieniem na 0:2.
Po przerwie niewiele działo się na boisku. Dopiero po godzinie gry klub z Wieniawy zaczął odważniej atakować. Pierwszą próbę zdobycia kontaktowego gola podjął Jarosław Milcz. Po ładnej wymianie podań uderzył jednak prosto w bramkarza.
Później szansę mieli przyjezdni. Boczny arbiter sygnalizował pozycję spaloną Drzewickiego, ale główny nie przerwał gry. Jeden z graczy Kłosa dopadł do piłki i uderzył z połowy. Niewiele zabrakło, żeby wpakował futbolówkę do siatki. Trener Białek rozłożył ręce z niedowierzaniem na decyzję sędziego.
Na kwadrans przed końcem miejscowi wreszcie dopięli swego. Drużyna Marka Tarnowskiego praktycznie po raz pierwszy w drugiej odsłonie odważniej poszła do przodu. I od razu nadziała się na kontrę. Po serii podań w narożniku pola karnego znalazł się Dawid Skoczylas i podał do zupełnie niepilnowanego Milcza, a ten z kilku metrów huknął do siatki.
Dosłownie po ta dwójka znowu wystąpiła w roli głównej. Milcz podawał, a Skoczylas najpierw trafił w słupek, ale szybko dobił własny strzał do siatki. Sędzia dopatrzył się jednak spalonego i gola nie uznał. W 81 minucie piłkarze trenera Białka doprowadzili do remisu. Po serii podań Paweł Kośka wycofał futbolówkę do Sobiecha i ten uderzył po długim rogu. Było jeszcze trochę czasu, żeby zaliczyć zwycięskie trafienie, tym bardziej, że arbiter przedłużył zawody o pięć minut. Lublinianka nie stworzyła już jednak żadnej dogodnej sytuacji i musiała się pogodzić z kolejnym remisem u siebie.
– Na pewno jest niedosyt, bo prowadziliśmy 2:0, a pierwszą bramkę straciliśmy w momencie, kiedy wydawało się, że wszystko mamy pod kontrolą – ocenia trener przyjezdnych Marek Tarnowski. – Błąd popełnił nasz środkowy obrońca, chyba próbował łapać rywala na spalonego. W tym momencie zrobiło się bardzo nerwowo. Rywale nas zdominowali i trafili na 2:2. Jest i niedosyt, ale cieszymy się też, że mamy przynajmniej ten jeden punkt – dodaje szkoleniowiec Kłosa.
Lublinianka – Kłos Chełm 2:2 (0:2)
Bramki: Milcz (75), Sobiech (81) – Wyrostek (10), Drzewicki (23).
Lublinianka: Krupa – Stępień (57 Dzyr), Ptaszyński, Kosiarczyk, Paździor, Rovbel (46 Kośka), Bednara, Kamola (46 Sobiech), Gutek (75 Prus), Skoczylas, Milcz.
Kłos: Porzyc – Omelko, Ciechoński, Kowalski, Świderski, Bala, Huk (55 Gierczak), Siatka, Chmiel (72 Wałczyk), Wyrostek (78 Sołtysiuk), Drzewicki (70 Kimel).
Żółte kartki: Kamola, Milcz, Skoczylas – Wyrostek, Kowalski.
Sędziował: Bartosz Kapłon (Zamość). Widzów: 120.