Nie ma chyba wątpliwości, która drużyna w rundzie jesiennej sezonu 24/25 była największą rewelacją. To zdecydowanie Lublinianka. Piłkarze Daniela Koczona wygrali aż 14 z 16 meczów. Dodatkowo strzelili najwięcej goli w całej lidze – 48. W tabeli będą jednak musieli przez całą zimę oglądać plecy Stali Kraśnik, która wyprzedza klub z Wieniawy o „oczko”.
Obecny sezon w IV lidze jest wyjątkowy. Powód? Tym razem szansę na awans będzie miał nie tylko mistrz rozgrywek, ale i drużyna, która zajmie drugą lokatę w tabeli. Wszystko dzięki meczom barażowym, które na wiosnę będą rozgrywane już nie tylko w ligach centralnych, ale i trzeciej i czwartej.
Jarosław Milcz i spółka stracili punkty tylko w dwóch meczach. Sposób na były klub znalazł Marcin Zając, który po odejściu z Lublina przeniósł się do Biłgoraja. I to właśnie tamtejsza Łada 1945 jako jedyna pokonała jesienią Lubliniankę 2:0. Na inaugurację piłkarze trenera Koczona zremisowali za to w Kraśniku 0:0. Później zanotowali jedenaście kolejnych zwycięstw.
Jakie plany na zimę mają na Wieniawie? – Na razie w ogóle nie myślimy o pierwszym czy drugim miejscu. Przed nami jeszcze cała runda, a kwestia tego, kto wygra ligę nadal jest otwarta. W końcu do lidera tracimy tylko punkt. Mnie jako trenera interesuje przede wszystkim to, żeby poprawić naszą grę i żebyśmy w rundzie rewanżowej grali jeszcze lepszą piłkę. Na tym się skupiamy – zapewnia Daniel Koczon.
A co jeżeli chodzi o wzmocnienia drużyny? – Musimy siąść na spokojnie i porozmawiać, na jakie cele będzie nas w ogóle stać. Jeszcze zobaczymy, co z tego wyjdzie. Oczywiście, każdy powie, że co pół roku chciałby wzmacniać drużynę. Ja tak samo. Uważam jednak, że wielkich roszad nie będzie, bo ich nie potrzebujemy. Nasz wynik mówi sam za siebie. Z drugiej strony mamy kilka pozycji, na których przydałaby się większa rywalizacja. Najpierw czekają nas jednak rozmowy z prezesami, na kogo w ogóle będzie nas stać – dodaje popularny „Koczi”.
O tym, że nie jest łatwo rywalizować na trzecioligowych boiskach przekonuje się najlepsza drużyna IV ligi z sezonu 23/24 – Lewart Lubartów. Beniaminek na jesieni uzbierał ledwie 10 punktów i obecnie zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli grupy czwartej Betclic III ligi. O utrzymanie będzie bardzo ciężko. Mówi się zresztą, że klub, aby normalnie funkcjonować na tym poziomie rozgrywek potrzebuje około 1,5 miliona złotych. Pytanie czy na Wieniawie znajdą się takie pieniądze.
– Czy będzie nas stać na grę w trzeciej lidze? Myślę, że jest ku temu duże prawdopodobieństwo. Tomasz Grodzki staje na głowie, żeby pozyskać sponsorów i organizacyjnie wszystko poprawić w klubie. Pod tym względem Lublinianka już wstaje z kolan. Sukcesywnie, miesiąc po miesiącu robimy kolejne kroczki do przodu, ale wiadomo, że trzecia liga, to już inne wymagania. Prezesów czeka sporo rozmów, ale zdecydowanie uważam, że idziemy do przodu i cały czas czekamy na lepsze jutro, żeby wykonać te kolejne kroki – przekonuje opiekun Lublinianki.
Co ciekawe, już na inaugurację rundy wiosennej zostanie rozegrane spotkanie, które może decydować o tym, kto wygra IV ligę. Na stadion przy ul. Leszczyńskiego przyjedzie właśnie Stal.