Nowy sezon w IV lidze otworzyło starcie beniaminków. Świdniczanka pokonała na własnym stadionie Unię Białopole 4:2.
W obecnych rozgrywkach spotkania między beniaminkami nie będą niczym szczególnym, bo w sumie w lidze wystąpi aż dziewięciu nowicjuszy.
Tym najsilniejszym ma być właśnie drużyna Pawła Pranagala. W składzie Świdniczanki było już kilka znanych nazwisk, a w lecie kadrę wzmocnili kolejni gracze z przeszłością w wyższych ligach, jak: Michał Zuber, czy Przemysław Żmuda.
Nowe nabytki od razu dały zresztą o sobie znać. Już w szóstej minucie wynik otworzył kolejny z pozyskanych w lecie zawodników – Krystian Śliwa, który dobrze zamknął akcję gospodarzy. W 13 minucie po rzucie rożnym w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie znalazł się „Żmudkin” i były obrońca Hetmana Zamość podwyższył na 2:0.
Po zmianie stron szybko trzeciego gola zdobył kolejny z debiutantów – Zuber. Po zupełnie bezbarwnej pierwszej połowie trochę lepiej spisywali się też goście. Unia wyprowadziła kilka groźnych kontr i dwa razy zaskoczyła rywali. Najpierw na 3:1 z rzutu karnego strzelił Dawid Lewkowicz. Niedługo później Zuber także nie pomylił się z „wapna”. Ostatnie słowo należało za to do Sławomira Leśnickiego, który ustalił wynik na 4:2.
– Najważniejsze są trzy punkty. Można powiedzieć, że historyczne dla Świdniczanki na poziomie czwartej ligi. Czy wynik mógł być wyższy? Trudno powiedzieć. Szczerze mówiąc, ja wolałbym nie stracić tych dwóch bramek. Staraliśmy się zagrać na zero z tyłu, ale nam nie wyszło. Będziemy mieli nad czym pracować w przyszłym tygodniu. Najważniejsze, że rozpoczęliśmy nowy sezon od zwycięstwa – cieszy się Paweł Pranagal, trener Świdniczanki.
W ciut gorszym humorze był Tomasz Hawryluk, szkoleniowiec gości. – W pierwszej połowie nie wszyscy wyszli z szatni. Założenia nie do końca były wykonywane. Myślę, że część chłopaków wystraszyła się piłkarzy, którzy byli w składzie przeciwnika. Szybko straciliśmy dwie bramki. Można powiedzieć, że przed przerwą zabrakło nam wszystkiego – wyjaśnia trener Unii.
Druga połowa w wykonaniu jego podopiecznych była jednak lepsza. – Na pewno wychodziło nam więcej. Uwierzyliśmy, że jednak jesteśmy w stanie coś zdziałać. Dwa razy skontrowaliśmy rywali i te sytuacje skończyły się karnym i drugim golem. Trzeba się cieszyć z tego co jest i wyciągnąć wnioski na przyszłość – dodaje opiekun drużyny z Białopola.
Świdniczanka Świdnik Mały – Unia Białopole 4:2 (2:0)
Bramki: Śliwa (5), Żmuda (12), Zuber (53, 77-z karnego) – Lewkowicz (62-z karnego), Leśnicki (90+1).
Świdniczanka: Kowalczyk – Pawłowski (83 Kowalewski), Stępień, Żmuda, Warecki (70 Pędlowski), Orzędowski (80 Miazga), Kowalski, Rusiecki (84 Gadomski), Śliwa, Zuber, Mazurek (65 Wilk).
Unia: Kozłowski – Bureć, Ślusarz (86 Soroka), M. Cor, K. Cor (70 Paśnik), Michał Antoniak (46 Leśnicki), Greguła (82 Mateusz Antoniak), Zdybel, Lewkowicz (77 Fronc), Mazur, Poterucha.
Sędziował: Patryk Zielant (Biała Podlaska).