Rozmowa z Jindrichem Trpisovsky, trenerem Slavii Praga
- Jak oceni pan występ swojej drużyny w czwartkowym spotkaniu play-off Ligi Europy przeciwko Zorii Ługańsk? Wprawdzie na Arenie Lublin przegraliście 1:2, ale finalnie udało wam się awansować do fazy grupowej tych rozgrywek.
– Cieszę się, że awansowaliśmy. Nie ukrywam, martwi mnie przebieg meczu i styl, w jakim osiągnęliśmy ten wynik. Żałuję zwłaszcza tego, jak zaprezentowaliśmy się w pierwszej połowie. Graliśmy bardzo wolno i mało precyzyjnie. Straciliśmy bardzo dużo piłek, co skutkowało dobrymi sytuacjami dla przeciwnika. Muszę jednak również docenić rywala, który zagrał bardzo dobrze i doprowadził do naszego trudnego położenia. Tacy zawodnicy jak Eduardo Guerrero, Denys Antiukh czy Danyil Aliferenko byli szczególnie groźni. W drugiej połowie jednak otrząsnęliśmy się z szoku, głównie dzięki graczom rezerwowym. Zaczęliśmy wytwarzać presję na rywalach, co zaowocowało kilkoma okazjami. Długo nie potrafiliśmy zdobyć decydującej bramki, ale ostatecznie udało się to Matejowi Juraskowi.
- Co się działo w przerwie w waszej szatni?
– Czasami trzeba wyczuć to, co pomoże graczom w danej sytuacji. Tutaj nie było sensu przeklinać czy obwiniać kogoś, bo wszyscy wiedzieliśmy w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Dlatego starałem się motywować zespół. W tym momencie spotkania obie drużyny miały takie same szanse na awans. Oczywiście nie graliśmy dobrze w pierwszej połowie, ale wciąż mieliśmy szanse na awans. Dużą rolę w motywowaniu drużyny odegrał Jan Boril. On ma ogromny wpływ na drużynę. Wszyscy czuliśmy, że w pierwszej połowie meczu w Lublinie zawiedliśmy. Nie chcieliśmy jednak stracić tego, na co pracowaliśmy w poprzednim sezonie i bardzo pragnęliśmy tego awansu. Było jasne, że kluczowe będzie pierwsze 10 minut drugiej połowy, kiedy pokażemy rywalowi czy wpuścimy go do gry czy sami podyktujemy warunki. To jak zagraliśmy w drugiej połowie jest największym pozytywem naszego pobytu w Lublinie.
- Straty obu bramek można było uniknąć. Jak ocenia pan występ bramkarza Ondreja Kolara?
– Wszyscy wiemy, że nie możemy na tym poziomie tracić takich bramek. Ondrej też o tym wie. W drugiej połowie zagrał lepiej i to jest ważne. Ja też broniłem w młodości i wiem, że po takiej połówce ciężko jest się bramkarzowi pozbierać. Zawodnik na boisku może szybko odkupić błąd, wygrać ważną piłkę, uciec rywalowi czy zrobić coś dla drużyny. Bramkarz ma znacznie ciężej, bo wie, że popełnił błąd, ale może tylko czekać na kolejną sytuację. Mogę sobie wyobrazić, z jaką presją się zmagał i jakie to musiało być dla niego trudne. Na szczęście w dwóch sytuacja po przerwie zachował się wyśmienicie i powstrzymał groźne uderzenia przeciwników.
- Czy Zoria Ługańsk czymś was zaskoczyła w Lublinie?
– Myślę, że zdobyciem pierwszego gola. Po tych dwóch spotkaniach nabrałem olbrzymiego szacunku do Zorii. W ofensywie prezentują się bardzo dobrze, a do tego mają świetnego bramkarza Mykylę Turbalevskyiego. Nie zaskoczyli nas ustawieniem, bo wiedzieliśmy, że ich nowy trener lubi grać w ustawieniu 4-5-1. Zawodnicy Zorii podeszli do tego meczu z czystą głową, bo byli w sytuacji, w której nie mieli nic do stracenia. Zdobyli pierwszą bramkę, później drugą i zrobiło się nerwowo. Myślę, że to nie przeciwnik nas zaskoczył, tylko my zaskoczyliśmy siebie naszą grą w ataku, gdzie przegraliśmy mnóstwo pojedynków. Z drugiej strony mamy młody zespół i dobrze, że zdobyliśmy to doświadczenie. To na pewno przyniesie skutek w dalszej części sezonu.
Kim jest Jindrich Trpisovsky?
Jindrich Trpisovsky to jeden z najbardziej znanych i szanowanych trenerów w Czechach. Obecnie prowadzi Slavię Praga, z którą sięgnął po wicemistrzostwo kraju. W przeszłości pracował w Viktorii Zizkov i Slovanie Liberec. Przez czeskie media jest typowany w przyszłości do roli selekcjonera reprezentacji.