KS Góra Puławska odniósł pierwsze zwycięstwo w lidze. Nie zmienia to jednak niezbyt korzystnego obrazu beniaminków rozgrywek, którzy w komplecie okupują dolne rejony tabeli
Dwa poprzednie podejścia KS Góra Puławska do lubelskiej klasy okręgowej kończyły się dla tego klubu błyskawicznym powrotem do A klasy. Przed sezonem wszyscy w drużynie powtarzali, że chcą uniknąć kolejnej szybkiej degradacji. Początek rozgrywek pokazał jednak, że o ucieczkę przed realizacją czarnego scenariusza może być bardzo trudno. Nadzieja w serca kibiców została wlana dopiero w niedzielę, kiedy Góra Puławska niespodziewanie rozbiła na wyjeździe Błękit Cyców. Podopieczni Michała Walendziaka wygrali aż 7:2, co jest olbrzymim sukcesem, bo w składzie Błękitu pojawili się chociażby Grzegorz Bronowicki czy Veljko Nikitović. – Każdy wiedział, że ten mecz toczy się o przysłowiowe 6 pkt. Gdybyśmy przegrali to spotkanie, to byłoby mi ciężko wyprowadzić ten zespół na prostą pod względem mentalnym. Cieszę się ze zwycięstwa, bo pokonaliśmy silnego przeciwnika. Błękit grał bardzo dobrze, prowadził grę, ale nie stwarzał zbyt wielu sytuacji – tłumaczy Michał Walendziak, opiekun Góry Puławskiej.
Dla niego na pewno ważne jest, że formą błysnął Pavlo Semeniuk. Ukrainiec był niekwestionowanym liderem Góry Puławskiej, kiedy ta jeszcze grała w A klasie. Na wyższym poziomie jednak zdobywanie bramek przychodziło mu już znacznie trudniej i do czasu spotkania w Cycowie na swoim koncie miał tylko jedno trafienie. Zmieniło się to jednak w niedzielę, kiedy skompletował hat-tricka. – On łączy pracę zawodową z grą w piłkę. To normalne na tym poziomie rozgrywkowym, chociaż na pewno dla wielu piłkarzy jest to bardzo wymagające. Jest człowiekiem, któremu bardzo mocno zależy na klubie. Cały czas powtarza, że nie liczą się jego indywidualne osiągnięcia, ale utrzymanie się Góry Puławskiej w lubelskiej klasie okręgowej. Pavlo na pewno zdąży jeszcze zdobyć swoje gole, bo to dobry zawodnik. W „okręgówce” jest jednak o nie trudniej, niż w A klasie, bo tu występuje wielu piłkarzy, którzy doświadczyli już gry na niezłym poziomie – wyjaśnia Michał Walendziak.
Ten przeskok między A klasą, a „okręgówką” widać też w wynikach osiąganych przez innych beniaminków. Po 6 kolejkach cała czwórka znajduje się w dolnej połowie tabeli. Najlepiej radzi sobie Tur Milejów, który jest 9. Podopieczni Karola Kurzępy też jednak ostatnio przeżywają ciężkie chwile, a ich niezła lokata jest przede wszystkim efektem dobrej gry na samym początku rozgrywek. Gorzej idzie Tarasoli Cisy Nałęczów, która ma na razie cztery punkty, czyli tyle samo co zespół z Góry Puławskiej. Najsłabiej spisuje się Stok Zakrzówek, który z zaledwie skromnym punkcikiem na koncie zamyka ligową tabelę. – To tylko pokazuje przepaść dzielącą obie ligi. W A klasie mentalność zawodników jest zupełnie inna. Tam gra jest zabawą w piłkę. W „okręgówce” na to już nie można sobie pozwolić – wyjaśnia szkoleniowiec Góry Puławskiej.