Mazowsze Stężyca sensacyjnym wiceliderem rozgrywek. Na co rzeczywiście stać podopiecznych Marcina Gajdzińskiego?
Klub z samego krańca województwa lubelskiego poprzednio grał w „okręgówce” w sezonie 2010/2011. Wówczas jednak był zupełnie nieprzygotowany do rywalizacji na wyższym poziomie i, po zajęciu ostatniego miejsca, z hukiem spadł do A klasy. Później nastała seria wielu chudych lat. Wprawdzie Mazowsze zazwyczaj meldowało się w czołówce, ale zawsze nieco brakowało mu do awansu.
Marzenia ziściły się dopiero w poprzednim sezonie, kiedy klub ze Stężycy wygrał rozgrywki grupy II ze sporą przewagą nad resztą stawki. Nikt jednak nie przypuszczał, że w wyższej lidze podopieczni Marcina Gajdzińskiego też będą sobie radzić wybornie. Na razie Mazowsze z pięciu spotkań, aż cztery rozstrzygnęło na swoją korzyść. Jedyne potknięcie przydarzyło mu się w Poniatowej, kiedy miejscowa Stal wygrała aż 4:0.
– Przypuszczałem, że nie będziemy chłopcami do bicia, ale nie spodziewałem się, że będzie szło nam aż tak dobrze. Tajemnicą naszego sukcesu jest szeroka kadra. Uważam, że w tej lidze trzeba mieć do swojej dyspozycji wielu zawodników. Pamiętajmy, że są to amatorskie rozgrywki, więc zawsze trzeba się liczyć z tym, że ktoś nie będzie mógł urwać się z pracy – mówi Marcin Gajdziński.
Mazowsze to zespół bardzo dobrze zbilansowany – w ofensywie jest bardzo groźny, a w defensywie niezwykle solidny. Piłkarze ze Stężycy mają wprawdzie aż sześć straconych bramek, ale 2/3 z nich strzelili im gracze Stali. – Staramy się grać zespołowo. Nie ograniczam możliwości piłkarzy. U mnie gole zdobywają nawet obrońcy – mówi Gajdziński.
Dla opiekuna Mazowsza praca w Stężycy jest pierwszym seniorskim doświadczeniem w charakterze trenera. – Buduję tę drużynę od sezonu 2013/2014. W tym czasie staram się systematycznie uzupełniać kadrę, aby była ona z każdym rokiem silniejsza – mówi szkoleniowiec.
Największym jego zmartwieniem jest frekwencja na treningach. Stężyca leży zaledwie 100 km od Warszawy i wielu zawodników Mazowsza zarabia na życie właśnie w stolicy. To sprawia, że nie zawsze mogą pozwolić sobie na dojeżdżanie na treningi. Klub radzi sobie również z tym problemem, a zawodnicy na zajęciach taktycznych spotykają się chociażby w piątkowy wieczór. – Wiadomo, że nikt nie będzie poświęcał pracy dla piłki. Przecież to liga amatorska – przytomnie stwierdza Gajdziński.
Mazowsze w sobotę czeka bardzo poważny test, bo beniaminek zawita do Lublina na mecz z miejscowym Sygnałem. Piłkarze z ul. Zemborzyckiej to obecnie trzecia siła ligi. – Na pewno to będzie trudny sprawdzian, ale nie zamierzamy się specjalnie spinać. Nie znamy ich, oni nie znają nas, więc ciężko przewidywać przebiegu rywalizacji. Jestem jednak dobrej myśli – kończy szkoleniowiec Mazowsza.