Na boisku w Nałęczowie spotkały się w sobotę dwa zespoły, które jeszcze rok temu myślały o grze w IV lidze. Tarasola Cisy Nałęczów do samego końca biła się o awans do baraży dających prawo do ubiegania się o miejsce w wyższej lidze. Stal była w niej, miała nawet szansę pozostać, ale decyzją klubu postanowiła zejść do „okręgówki”
Być może banicja w niższej lidze potrwa tylko sezon, bo w Poniatowej jest wiele elementów, które nie pasują do klasy okręgowej. Stadion już jest na poziomie co najmniej czwartoligowym, podobnie jest z oddaniem fanów. Do tej pory wydawało się, że jedyne czego nie ma, to właściwej drużyny. To jednak już jest nieaktualne, bo wygrana w Nałęczowie była szóstym triumfem z kolei. Duża w tym zasługa trenera Andrzeja Słowakiewicza, który w lecie przejął drużynę z Poniatowej. Gdyby patrzeć tylko po piłkarskim CV, to Stal zatrudniła osobę, której futbolowy życiorys może równać się tylko z nielicznymi trenerami lubelskiej klasy okręgowej. Słowakiewicz jest bowiem doświadczonym szkoleniowcem. Na boisku był obrońcą – w ekstraklasie rozegrał 57 spotkań i zdobył 3 bramki. Poważną karierę rozpoczynał w Hutniku Kraków, a później przeszedł do Lecha Poznań. Z tym klubem sięgnął po Puchar Polski. W jednym zespole grał wówczas z takimi tuzami, jak Czesław Jakołcewicz czy Jarosław Araszkiewicz. To w Lechu zdobył zresztą pierwszą bramkę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Miało to miejsce 6 sierpnia 1988 r., kiedy do Poznania przyjechała Wisła Kraków. Lech wygrał 3:0, a Słowakiewicz ustalił wynik meczu. Latem 1989 r. przeszedł do Zagłębia Lubin, a niedługo później przeniósł się do Śląska Wrocław. Później grał jeszcze w Chrobrym Głogów, Karkonoszach Jelenia Góra, a karierę kończył w Górniku Polkowice. Zrobił to w wielki stylu, bo w sezonie 2002/2003 wprowadził ten klub do I ligi, po czym zawiesił buty na kołek. W naszym regionie Słowakiewicz jest znany z pracy w Zawiszy Garbów, którą prowadził przez ostatnie półtora roku. Przejął klub przed rundą wiosenną sezonu 2022/2023 i wprowadził go do A klasy. W niej w poprzednich rozgrywkach zajął z Zawiszą 7 miejsce.
W sobotę Stali do zwycięstwa wystarczyła tylko jedna dobra połowa. W pierwszej poza otwierającą mecz akcją nie działo się zbyt wiele ciekawego. Stało się tak za sprawą Patryka Barszcza, który otworzył wynik po kilkudziesięciu sekundach spotkania. Gospodarze od tej pory próbowali przejąć inicjatywę, ale szło im to bardzo ciężko. Stal natomiast kontrolowała mecz. Po zmianie stron było już zdecydowanie więcej emocji. W 47 min goście ponownie się zagapili, co wykorzystał Sebastian Pyda. W 61 min na chwilę nadzieję nałęczowianom przywrócił Łukasz Złocki. Wiarę w korzystny wynik odebrał im jednak w 70 min Michał Radziejewski. Kolejne dwie bramki już kompletnie rozbiły nałęczowian, a ich autorami byli Barszcz oraz Norbert Frączek.
Sobotnie zwycięstwo umocniło Stal w czubie tabeli i sprawiło, że w klubie można poważnie myśleć o próbie szturmu na bramy IV ligi. W Nałęczowie trzeba natomiast zacząć myśleć, jak uniknąć zaplątania się w walkę o utrzymanie się w lubelskiej klasie rozgrywkowej.
Tarasola Cisy Nałęczów – Stal Poniatowa 1:5 (0:1)
Bramki: Złocki (61) – Barszcz (1, 75), Pyda (47), Radziejewski (70 z karnego), Frączek (85).
Tarasola: Komor (82 Czarnecki) – Nowicki (60 Złocki), Jezior (75 Derewicz), Plewiński (60 Okon), Piskor, Paprocki, Domagański, Sowa, Pluta, Rodzik, Semeniuk.
Stal: Zakrzewski (85 Tomczyk) - Smolik, Pyda, Radziejewski, Kucharczyk, Pikuła (83 Mastalerz), Chrześcijanek (68 Murat), Poleszak (75 Gołofit), Gąsiorowski (80 Król), Tkaczyk (68 Frączek), Barszcz (86 Dobraczyński).
Żółte kartki: Jezior, Rodzik – Radziejewski, Poleszak, Chrześcijanek, Barszcz. Sędziował: Boryca. Widzów: 50.