To jeszcze nie są burzowe chmury, ale już całkowite zachmurzenie. W Łęcznej zrobiło się duszno i zanosi się na zmianę pogody. Zespół prowadzony przez Mirosława Jabłońskiego zatracił umiejętność wygrywania. W czterech ostatnich meczach „zielono-czarni” doznali trzeciej porażki. A teraz jeszcze czeka ich wyjazd do Szczecina.
Mirosław Jabłoński chyba nie wie co ma robić. Po meczu z Flotą stwierdził, że jego piłkarze prowadzili grę. Co z tego wynikało? Nic. Dlatego zaczął nawet głośno zastanawiać się, czy nie zmienić obranego wcześniej kierunku i nie przestawić drużyny ze stylu radosnego, na grę defensywną i kontry. Jednak za chwilę przyznał, że sam nie ma do tego pewności.
Zapytany, dlaczego tak późno decydował się na zmiany, odparł: Kogo miałem wpuścić? Na ławce nie było zawodnika, który mógłby odmienić losy meczu. Dodał, że ma problem z napastnikami, ale też wyznał, że zespół idzie w dobrym kierunku. Brakuje mu tylko dwóch, trzech ogniw, aby wszystko dobrze funkcjonowało. Jaki w tym sens? Nie widać żadnego.
Podobnie jak w kompletowaniu ławki rezerwowych. Bo jeśli nie było na niej wartościowych piłkarzy, to po co tam w ogóle siedzieli?!
Po udanym początku wiosny łęcznianie wyraźnie wyhamowali. W przeciwieństwie do Pogoni, która właśnie zaczyna się rozpędzać. „Portowcy” zamiast walczyć o ekstraklasę, muszą bronić się przed spadkiem. Jednak w rundzie rewanżowej powoli wychodzą z tarapatów. W tym roku jeszcze nie przegrali meczu.
Zanotowali pięć remisów i odnieśli dwa zwycięstwa. Oba na wyjazdach, w tym w niedzielę z Wartą Poznań, w obecności 19 tys. widzów. Teraz szczecinianie będą chcieli przełamać się przed własną publiczności. Ich trenerem jest Artur Płatek, kiedyś pracujący w Łęcznej, więc również będzie chciał o sobie przypomnieć.
W dodatku ze składu GKS wypadli Dawid Sołdecki i Radosław Bartoszewicz, którzy muszą pauzować za kartki. Poza tym kontuzji łydki nabawił się Danijel Bożkow. A raczej małym pocieszeniem jest powrót do kadry Tomasa Pesira, bo Czech jeszcze w tym sezonie nie strzelił ani jednej bramki.
Mirosław Jabłoński wie, że jego stołek niebezpiecznie został rozchwiany. – Jeśli nie wygrywa się już któregoś meczu, to można spodziewać się pytania o pracę – przyznał. Zazwyczaj spokojny prezes klubu, również zaczął mieć duże obawy.
– Mamy problem i musi się to zmienić – mówi Artur Kapelko. – Zastanowimy się głęboko nad każdą decyzją i wyciągniemy wnioski. W tej chwili jestem za granicą, ale wrócę za kilka dni i na pewno przed meczem w Szczecinie spotkam się ze sztabem szkoleniowym i zespołem.