Już do przerwy wszystko było jasne. Górnik tylko patrzył jak Wisła strzela mu trzy gole. Gorszego rozpoczęcia piłkarskiej wiosny nie można było wymyślić. I opinii tej nie może zmienić trochę lepsza gra po przerwie. Od strefy spadkowej łęcznian dzieli już naprawdę niewiele.
Kiedy "Nafciarze” wracali na ziemię, Górnik gromił w sparingu Stal Stalowa Wola. Jednak w sobotę te role zostały drastycznie odwrócone. Pierwsze pół godziny wykonaniu łęcznian było po prostu beznadziejne.
Będąca niżej w tabeli Wisła wcale nie rzuciła się na gości, tylko spokojnie poczekała na ich błędy. I miała w czym wybierać. Najpierw Daniel Koczon na raty wpakował piłkę z ostrego kąta. Dziesięć minut później, po rzucie rożnym... "zielono-czarnych”, gospodarze wyszli z kontrą i znowu były napastnik Motoru wykorzystał sytuację sam na sam.
Gwoździem do trumny była główka z bliska Rafała Grzelaka, choć dośrodkowanie z kornera powinno paść łupem golkipera lub obrońców. Przed utratą czwartego gola przyjezdnych uratował Adrian Bartkowiak, który wybił piłkę z linii bramkowej.
Górnik natomiast nie wypracował sobie stuprocentowych okazji. Jednak to nic dziwnego, bo w jego grze brakowało pomysłu. Kierowanie długich piłek do napastników mijało się z celem i było wyłącznie aktem słabości. Prejuce Nakoulma, który miał być postrachem ligi, w sobotę wyraźnie rozczarował. Wikłał się w indywidualne akcje i dryblingi, za każdym razem tracąc piłkę. Łęcznianie sprawiali też wrażenie wolniejszych i zwrotniejszych, jakby w ich grze brakowało świeżości.
Tadeusz Łapa szybko zdecydował się na roszady. Jeszcze przed przerwą do szatni powędrowali obaj boczni pomocnicy (choć Bartłomiej Niedziela był nawet aktywny na prawej stronie), a po 45 minutach na boisku nie było także Wallace'a Benevente. Zmiany oraz przestawienie zespołu (Bartkowiak wrócił do obrony) przyniosło efekt w postaci honorowego gola Kamila Oziemczuka.
Gra także była lepsza, dzięki czemu udało się stworzyć jeszcze kilka niezłych sytuacji. Mimo to Wisła bez większego trudu zdołała utrzymać bezpieczną przewagę. Mogła ją nawet powiększyć, bo najlepszą szansę w tej części miał Marcin Nowacki.
Kac po wyjeździe do Płocka jest duży, ale trzeba go szybko wyleczyć. W sobotę Górnik zmierzy się u siebie z GKS Katowice i jeśli nie zmaże plamy w postaci trzech punktów, widmo degradacji zacznie mu spoglądać w oczy...
Konferencja prasowa po meczu Wisła - Górnik:
Pomeczowe wypowiedzi zawodników:
Wisła Płock – Górnik Łęczna 3:1 (3:0)
Wisła: Mierzwa – Pęczak, Jarczyk, Żytko, Wiśniewski – Masłowski, Juszkiewicz, Majewski ( 10 Wyczałkowski), Nowacki (82 Sielewski), Grzelak (61 Chwastek) – Koczon.
Górnik: Prusak – G. Bronowicki, Karwan, Wallace (46 Niżnik), Radwański – Nazaruk (41 Tomczyk), Bartkowiak, Nikitović, Niedziela (41 Oziemczuk) – Nakoulma, Surdykowski.
Sędziował: Rafał Greń (Podkarpacki ZPN)