Od kiedy zespół objął Mirosław Jabłoński, Górnik nie przegrał meczu. Dzięki temu seria spotkań bez porażki została wydłużona do siedmiu, a utrzymanie zapewnione jeszcze w przedostatniej kolejce. Może dlatego, na zakończenie sezonu, łęcznianie tylko zremisowali z Dolcanem. A taki właśnie wynik wystarczał gościom, aby uchronić się przed degradacją.
– Udanie zadebiutowali, pokazywali się do gry, nie bali się. Zobaczyli też, jaka jest różnica między występami w juniorach, a w pierwszej lidze – komplementował młodszych kolegów kapitan Veljko Nikitović.
Kiedy wychowankowie Górnika wchodzili na boisko, rezultat meczu był już ustalony. Przez ostatnie dwadzieścia minut z boiska wiało nudą, a więcej emocji dostarczały komunikaty z innych stadionów. A zwłaszcza ze Szczecina, gdzie broniąca się przed spadkiem Wisła trzy razy wychodziła na prowadzenie i za każdym razem je traciła. Bo w Świnoujściu szybko stało się jasne, kto wygra.
– Darek, znowu ci się udało – krzyknął jedne z łęczyńskich kibiców do trenera Dolcanu, Dariusza Kubickiego.
Jednak w pierwszej części, kiedy Wisła prowadziła z Pogonią, było nawet ciekawie. Dwa gole dla przyjezdnych mógł zdobyć Benjamin Imeh, z którym nie potrafili poradzić sobie środkowi obrońcy. Boczni zresztą, nie byli wcale lepsi. Górnik natomiast najpierw odpowiedział strzałem z dystansu Janusza Surdykowskiego, ale za drugim razem był dosadniejszy.
W 19 min Bartłomiej Niedziela dośrodkował z lewej strony, Surdykowski strzelił z bliska głową i Rafał Misztal instynktownie odbił piłkę. Na to czyhał tylko Grzegorz Szymanek, który z bliska wepchnął futbolówkę do siatki.
Dziesięć minut później aktywny Szymanek objechał dwóch obrońców, jednak kiedy miał przed sobą tylko bramkarza, kopnął mu prosto w ręce. A za chwilę, po podaniu Sławomira Nazaruka, wynik powinien podwyższyć Dawid Sołdecki. Niestety z 16 m nie trafił w bramkę.
Na początku drugiej części miejscowi w banalny sposób zaprzepaścili kontratak i potem inicjatywę przejął Dolcan. W 54 min Jakub Kabala minął Krzysztofa Kazimierczaka i Piotra Karwana, ale Jakub Wierzchowski zdołał jeszcze wyjść z opresji.
Chwilę potem, po rzucie wolnym Tomasza Kułkiewicza, z pomocą przyszło mu spojenie słupka z poprzeczką. Jednak w 63 min był już bezradny. Defensorzy Górnika stali jak pachołki treningowe, więc Jacek Gabrusewicz podał wzdłuż bramki, a pozostawiony bez opieki Michał Zapaśnik, dopełnił z bliska formalności.
Górnik Łęczna – Dolcan Ząbki 1:1 (1:0)
Górnik: Wierzchowski – P. Bronowicki, Karwan, Bartkowiak, Kazimierczak (67 Tomczyk) – Nazaruk, Nikitović, Sołdecki, Niedziela (71 Żukowski) – Szymanek (76 Zuber), Surdykowski.
Dolcan: Misztal – Gabrusewicz, Unierzyski, Stawicki, Kułkiewicz – Zapaśnik (90 Wajdzik), Kosiorowski, Grajek, Kabala –Wielądek (90+4 Lament), Imeh (87 Pieczara).
Żółte kartki: Bartkowiak – Stawicki, Zapaśnik. Sędziował: Rafał Greń (Rzeszów). Widzów: 1000.
Jabłoński: Nie mam wygórowanych oczekiwań
– Utrzymaliśmy się, więc tak. W piątek rozmawialiśmy na ten temat, szybko doszliśmy do porozumienia w sprawach finansowych, bo ja nie miałem wygórowanych oczekiwań. Chciałbym jedynie mieć możliwość pracy z zespołem, który będzie walczył o wyższe cele. A już mecz z Dolcanem pokazał, że bez skutecznego napastnika ciężko będzie nam te zamiary realizować. Dlatego trochę obawiam się, czy uda nam się odpowiednich graczy pozyskać.
• Kiedy podpisze pan kontrakt?
– Myślę, że najbliższym tygodniu. Będzie obowiązywał przez rok, z opcją przedłużenia na kolejny.
• Ilu nowych zawodników potrzebuje Górnik, żeby powalczyć o coś więcej, niż tylko utrzymanie?
– Czterech, pięciu. Do każdej formacji, poza bramką.
• Jakie uwagi, poza skutecznością, miał pan do swojego zespołu po ostatnim spotkaniu? W obronie chyba też nie działo się najlepiej.
– Z Dolcanem graliśmy w trochę zmienionym składzie. Od początku swojej pracy w Górniku ustawiłem zespół adekwatnie do możliwości zawodników i cały czas byliśmy w tym konsekwentni. Stąd nasze pozytywne wyniki, nie przegraliśmy ani razu. Trzy razy zwyciężyliśmy, w tym z wyżej notowanych ŁKS Łódź.
• Gol Veljko Nikitovicia w spotkaniu z ŁKS był chyba kluczowy w walce o utrzymanie.
– Tak, choć w tym spotkaniu wyraźnie zawodziła nas skuteczność. Chcieliśmy też grać efektownie. Ale jak się nie strzeli, to zawsze coś się straci. Tak było z Dolcanem.
• Czy jest już lista zawodników, z konkretnymi nazwiskami, z którymi będziecie chcieli się rozstać?
– Jeszcze w tym ostatni meczu dałem pograć piłkarzom, którzy do tej pory wcześniej występowali mniej. Chciałem ich lepiej poznać.
• Któryś z nich wykorzystał szansę?
– Za szybko, abym odpowiedział na to pytanie, muszę się zastanowić.
Pełna rozmowa w papierowym wydaniu "Dziennika Wschodniego"