ROZMOWA Z Piotrem Rzepką, szkoleniowcem GKS Bogdanka
– Dużo więcej obiecywaliśmy sobie po początku sezonu. Wszystkie cztery mecze z naszym udziałem mogły zakończyć się właściwie każdym wynikiem, ale trzy ostatnie spotkania przegraliśmy, bo tak trzeba określić też mecz z Lechią Gdańsk, choć po regulaminowym czasie gry był remis.
• Dlaczego ulegliście Okocimskiemu?
– Przy 1:0 zabrakło trochę rutyny. Powinniśmy strzelić drugiego gola i nie dać przeciwnikowi się podnieść. Było blisko, bo Maciej Ropiejko trafił przecież w słupek, ale niestety się nie udało. Znamienne jest, że Okocimski nie miał praktycznie żadnych dogodnych sytuacji, bo takimi nie są dośrodkowania, po których strzelili gole. Do tego wszystkiego doszedł jeszcze poważny uraz Michała Zubera, który osłabił nas w końcówce. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że nie sprawdziły się czarne prognozy i nie zerwał, a jedynie naderwał mięsień dwugłowy.
• W przerwie między rozgrywkami zespół przeszedł kadrową rewolucję, zmienił pan też ustawienie. Ile czasu potrzeba, żeby wszystkie elementy się zazębiły i Bogdanka zaczęła funkcjonować znowu jak sprawna maszyna?
– To by już zatrybiło, gdybyśmy zdobyli jakieś punkty. Potrzebujemy dobrego wyniku, zwycięstwa. To utwierdzi nas w przekonaniu, że idziemy w dobrą stronę. Na razie ten zespół jeszcze się dociera, na odprawie wszystko jest perfekt, ale wychodzimy na boisko i okazuje się, że czegoś nam jeszcze brakuje. Co do taktyki, to nie ma problemu, bo w poprzednim sezonie też czasem graliśmy 4-4-2. Zresztą chciałbym, żeby to było ustawienie ruchome, w ataku przechodzące w 4-3-3.
• Co z prawą obroną? Grali tam już Michael Łukasiewicz, Dawid Sołdecki i Mateusz Żukowski, ale żaden nie zachwycił.
– Najsolidniej zaprezentował się „Sołdi”, ale on jest mi potrzebny w środku pomocy. Łukasiewicz przyszedł do nas ze Szwajcarii i musi minąć trochę czasu zanim nauczy się siłowej gry, jaka dominuje w polskiej pierwszej lidze. Z kolei dla Żukowskiego środowy mecz był powrotem po poważnym urazie. Do obu można mieć trochę zastrzeżeń, były momenty, kiedy gubili koncentrację, ale w tej chwili bliżej gry jest „Żuczek”. Ma przewagę, bo jest młodzieżowcem.
• Zawodzi Sebastian Szałachowski. Czego brakuje „Szałachowi”, żeby znowu błyszczeć?
– Sebastian trafił do nas po pobycie w Cracovii, gdzie nie wszystko układało się tak, jakby chciał. Dołączył do nas na ostatniej prostej, na początku fajnie się prezentował, był na świeżości. W ostatnim meczu złapał go drobny kryzys, ale jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, że powinien sobie poradzić w rytmie meczowym.
• Są też pozytywy. Wygląda na to, że znowu udało się panu wyselekcjonować skutecznego napastnika. Maciej Ropiejko w czwartym meczu strzelił trzeciego gola.
– Tak, tylko, że zaraz zaczną go bardziej kryć. Ja wierzę, że w końcu przełamią się Tomek Pesir i Szałachowski. Szkoda Michała Renusza i Zubera. Obaj wiosną dali sygnał, że potrafią strzelać gole, ale teraz muszą się leczyć.
• Wygląda na to, że wreszcie odbudował się również Kamil Oziemczuk.
– Cieszę się, że zrozumiał pewne rzeczy, bo o tym, że ma talent wiadomo od dawna. Kontuzje innych graczy sprawiły, że dostał szansę i dobrze ją wykorzystał, udowodnił, że jest cierpliwy.