Dzisiaj o godz. 20.45 reprezentacja Polski zagra na Stadionie Narodowym w Warszawie z Czarnogórą. Jeżeli "biało-czerwoni” przegrają to mogą już zapomnieć o mundialu w Brazylii
Z powodu kontuzji wypadli Arkadiusz Milik i Artur Sobiech. Bartłomiej Pawłowski z Malagi został z kolei odesłany na zgrupowanie młodzieżówki. Dlatego w składzie został tak naprawdę jedynie Robert Lewandowski. "Lewy” zresztą nie zdobył już gola z gry w koszulce z orzełkiem na piersi od niemal... 19 godzin.
Zdesperowany Waldemar Fornalik w trybie awaryjnym powołał Pawła Brożka, ale trudno oczekiwać, żeby akurat ten gracz zbawił naszą drużynę narodową. Napastnik Wisły Kraków nieźle prezentuje się w T-Mobile ekstraklasie.
Ostatnio w reprezentacji wystąpił jednak podczas Euro 2012. W obecnych rozgrywkach zaliczył pięć występów (cztery w lidze i jeden w Pucharze Polski) i zdobył w nich dwa gole.
– Mamy świadomość, że bardzo ważny będzie fakt, jak zaprezentujemy się w ofensywie. Z drugiej strony będziemy musieli bardzo uważać, żeby nie stracić bramki. Liczę, że wykorzystamy kreatywność naszych zawodników z przodu, a z tyłu nie damy się zaskoczyć rywalom – powiedział asystent trenera Fornalika Marek Wleciałowski.
W pierwszym starciu obu zespołów padł remis 2:2. To Polacy prowadzili po golu z rzutu karnego Jakuba Błaszczykowskiego. Później dwa ciosy zadali gospodarze za sprawą: Nikoli Drincica i Mirko Vucinica.
Dzięki temu do przerwy Czarnogóra wygrywała 2:1. Po zmianie stron punkt "biało-czerwonym” uratował Adrian Mierzejewski. W pierwszej połowie sędzia kilka razy przerywał zawody ze względu na zachowanie kibiców.
Dzisiaj nasi rywale nie będą mogli skorzystać z kilku obrońców. Marko Simić jest kontuzjowany, a Wladimir Wolkow i Savo Pavicevic pauzują za kartki. Silną stroną Czarnogóry jest atak, w którym brylują: Vucinić z Juventusu Turyn i Stefan Jovetić. Ten drugi w lecie przeniósł się z Fiorentiny do Manchesteru City za 22 miliony funtów.
– Na pewno zanosi się dla nas na ciężki mecz. Kilka drużyn walczy jeszcze o pierwszą lokatę, bo oprócz Czarnogóry są przecież Anglia i Ukraina. Dla nas oczywiście będzie to kolejne z serii bardzo ważnych spotkań, które musimy za wszelką cenę wygrać.
Gramy przed własną publicznością i musimy się postarać o trzy punkty. Chociaż nie grałem w pierwszym meczu z Czarnogórą to uważam, że jesteśmy im coś winni – przekonuje Artur Boruc.