To może być znowu turniej niespodzianek. Już na inaugurację Szwajcarzy ograli Czechów, a Portugalczycy szczęśliwie zremisowali z nieustępliwymi Turkami.
Czy w Klagenfurcie także będzie sensacja? Od samego rana do tego niewielkiego miasta zaczęli napływać kibice obu reprezentacji. Obyło się bez ekscesów, ale wielkiej miłości także nie było widać. Z nieba lał się żar, który odbierał ochotę do szaleństw. Wieczorem nie było już czym oddychać.
Mimo to na zaledwie 30-tysięcznym stadionie jedni i drudzy nie szczędzili gardeł, chłodzonych cały dzień zimnym piwem. Na boisku też się nikt nie oszczędzał. No i aroganccy przed turniejem rywale szybko zaczęli się irytować. Bo zamiast kolejnych goli, coraz goręcej robiło się pod bramką niepewnie grającego Jensa Lehmanna.
Nic dziwnego, że wśród niemieckiej publiczności najczęściej powtarzanym słowem było: "Scheisse!”.
Do 90 minuty utrzymywał się remis. Rywale zaatakowali jeszcze raz. Miroslav Klose podał do wprowadzonego chwilę wcześniej Olivera Neuville'a, ale piłkę wślizgiem przeciął Jacek Bąk. I kiedy wydawało się, że przejmie ją David Odonkor, szybszy okazał się Dariusz Dudka. Środkowy pomocnik natychmiast podał do Jakuba Błaszczykowskiego, który pognał prawą stroną i zacentrował przed bramkę.
A tam jak z katapulty zza pleców obrońców wyskoczył Ebi Smolarek i z bliska wpakował futbolówkę do siatki. Goooooool! Wrzeszczał do mikrofonu Mateusz Borek. Eksplodował "polski” Klagenfurt, oszalał Lublin i Ludwin, Warszawa i Włodawa. Wreszcie, po tych wszystkich upokorzeniach, wreszcie pokonaliśmy Niemców! Jeszcze Polska nie zginęła!
Przed czterema laty Europę zadziwiła Grecja, teraz my pójdziemy jej śladem. Teraz nam na szyjach będą wieszały się skośnookie piękności, szepcząc do ucha: "Artur, kupiłeś marchewkę?”.
Marchewkę się pytam czy kupiłeś?