Zaczęło się od wtopy w Kazachstanie, ale później maszyna, za sterami której od 1 listopada 2013 roku zasiada Adam Nawałka, powoli przyśpieszała. W październiku dopisała do swojego konta sześć punktów po zwycięstwach nad Danią i Armenią, ale prawdziwie zawrotną prędkość osiągnęła dopiero w listopadzie, gdy zdeklasowała Rumunię na jej terenie. Po czterech spotkaniach eliminacji do mistrzostw świata Biało-Czerwoni mają na koncie dziesięć punktów i są w komfortowej sytuacji przed kolejnymi meczami. Najbliższy rozegrają w niedzielę w Podgoricy. Ich rywalem będzie reprezentacja Czarnogóry
Wystarczy rzut oka na tabelę, żeby przekonać się, która drużyna z grupy E jest głównym faworytem wyścigu po bilety na Mundial w Rosji. Reprezentacja Polski zdecydowanie przewodzi stawce, mając na koncie trzy punkty więcej od drugiej Czarnogóry, z którą zmierzy się już niedzielę. Najbliższe spotkanie będzie szalenie ważne, bo w przypadku zwycięstwa podopiecznych Adama Nawałki, różnica pomiędzy oboma zespołami wzrośnie do sześciu „oczek”.
Nieprzyjazny teren
Biało-Czerwoni zdają sobie sprawę, że jadą na gorący teren i są gotowi na wszystko. Każdy, kto grał w poprzednim spotkaniu obu drużyn na Bałkanach, pamięta dantejskie sceny, jakie miały miejsce w Podgoricy. Na boisko poleciały krzesełka i petardy. Jedną z nich ogłuszony został Przemysław Tytoń, a dwóch piłkarzy - po jednym z każdej drużyny - obejrzało czerwone kartki i nie dokończyło zawodów.
- Pamiętam to co wszyscy: latające krzesełka, petardy. To teren nieprzyjazny dla gości. W niedzielę okaże się, czy wyciągnęliśmy wnioski. Teraz każdy już wie, gdzie jedziemy - wspomina Kamil Glik w rozmowie z laczynaspilka.pl.
Spokój
- Ta wizyta sprzed paru lat sprawiła, że jesteśmy już przygotowani. A gdyby zdarzenia się powtórzyły, to mecz pewnie zostałby szybciej zakończony. Musimy być skupieni na sobie, nie na otoczeniu, nie na tym, co będzie robił rywal. Dla Czarnogórców fizyczna walka może oznaczać chęć zdobycia nad nami przewagi. Natomiast my wolimy grać w piłkę, nie możemy myśleć, że przepychając się mocniej coś w niedzielę ugramy. To nie MMA, by wdawać się w przepychanki. Zachowamy chłodną głowę, spokój i będzie nam trochę łatwiej. Nie możemy dać się sprowokować. Jedziemy tam w roli faworyta, ale musimy dołożyć swoje umiejętności piłkarskie, by rywali pokonać - mówił podczas konferencji Robert Lewandowski.
Spokojny o swoich podopiecznych jest także selekcjoner reprezentacji Polski. Jego zdaniem polscy piłkarze wytrzymają presję i zachowają nerwy na wodzy. - W każdym meczu zbieramy doświadczenia i są one przydatne w kontekście następnych spotkań. Mecz z Rumunią był takim fantastycznym doświadczeniem zarówno w kontekście wydarzeń na boisku, ale i pozaboiskowych - powiedział Adam Nawałka.
Uwaga na kartki
Rzeczywiście, w Bukareszcie również nie było spokojnie. W trakcie spotkania w polu karnym reprezentacji Polski wybuchła petarda, która ogłuszyła Lewandowskiego. Kapitan naszej drużyny narodowej potrzebował pomocy medycznej, ale ostatecznie pozostał na boisku i strzelił dwie bramki.
Snajper Bayernu Monachium przywykł do podobnych sytuacji, bo podobnie jak Glik, grał już w Podgoricy w 2012 roku. Nieco mocniej obawiać można się o bardziej wybuchowych kadrowiczów, jak Sławomir Peszko. Skrzydłowy wyleciał z boiska za niesportowe zachowanie w niedawnym hicie Lotto Ekstraklasy, w którym jego Lechia Gdańsk mierzyła się z Lechem Poznań.
- W kontekście meczu reprezentacji to dobra nauczka. Ta lekcja będzie właściwa dla Sławka i innych zawodników. Rozmawiałem z nim po tym incydencie, czuł się winny. Natomiast nie miało to wpływu na powołanie, ponieważ wciąż ma on nasze zaufanie - zapewnił Nawałka.
Polscy piłkarze będą musieli uważać, żeby nie złapać jakiejś głupiej żółtej kartki, która mogłaby ich wykluczyć z kolejnego ważnego meczu, z Rumunią w czerwcu w Warszawie. Zagrożeni pauzą są Lewandowski, Glik, Jakub Błaszczykowski, Piotr Zieliński i Łukasz Piszczek.
Ostatnia koszula
Nastroje przed wyprawą na Bałkany tonuje nieco Michał Listkiewicz. - Służbowo czy prywatnie wiele razy gościłem w bałkańskich krajach i żadna nieprzyjemność mnie tam nie spotkała. Mało, tak serdecznych ludzi nie spotkałem w Anglii, Niemczech czy Skandynawii. U nich nigdy nie zdarzyło się, że miejscowy sędzia zaprosił mnie do domu na kolację ze swoją rodziną. Na Bałkanach jest naturalne, że jak przyjeżdża gość to nieba mu się przychyla. Oczywiście, Serb czy Czarnogórzec potrafi szybko się unieść, burzliwie przy tym gestykulując, lecz po chwili odzyskuje przytomność umysłu. A wtedy jest człowiekiem „do rany przyłóż”. Nie przypuszczam, lecz jestem pewien, że właśnie tam żyją ludzie o których się mówi, że w potrzebie oddadzą drugiemu ostatnią koszulę - powiedział były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, cytowany przez „Przegląd Sportowy”.
Faworyt jest jeden
Biało-Czerwoni są zdecydowanymi faworytami niedzielnego meczu. Bukmacherzy za złotówkę postawioną na zwycięstwo naszej reprezentacji płacą od 1,91 do 2 zł. Ewentualna wygrana Czarnogórców wyceniania jest od 3,9 do 4,33 zł.
- Czujemy się pewną drużyną, doświadczoną i nie ma znaczenia, czy jesteśmy dziesiątą, czy dwunastą drużyną na świecie. Skoro uważa się nas za drużynę klasową, to trzeba sobie w takich spotkaniach radzić. Chcemy jechać na mundial, a więc musimy wygrywać mecze, które niekoniecznie będą ładne - stwierdził Glik.
- Poświęciliśmy ostatnie miesiące na analizę gry przeciwnika i dokładne przygotowanie naszej strategii gry. Mamy przygotowaną analizę od strony mentalnej, by stanąć na wysokości zadania, by utrzymać poziom agresywności, ale nie przekroczyć pewnej bariery. Musimy grać od pierwszej do ostatniej minuty konsekwentnie. Tak, by poziom emocjonalny był odpowiedni - dodał Nawałka.
Kongres i koncert
Selekcjoner powołał w sumie 26 zawodników. Wszyscy stawili się w poniedziałek w warszawskim hotelu Double Tree by Hilton, gdzie rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji Polski. Jako ostatni dotarli Łukasz Skorupki i Piotr Zieliński, którzy trafili na ogólnokrajowy strajk pracowników lotniska. Z tego powodu w poniedziałek odwołano we Włoszech w sumie kilkaset lotów.
Na początku tygodnia w hotelu, w którym zamieszkali kadrowicze, panowało spore zamieszanie. Nie z powodu przyjazdy reprezentantów, ale ze względu na kongres jednego z koncernów kosmetycznych i koncerty Ani Wyszkoni oraz Andrzeja Piaseckiego. Z tego względu większość piłkarzy przez garaż przemknęło na zarezerwowane wyłącznie dla nich piętro. Niektórzy, jak Robert Lewandowski czy Wojciech Szczęsny, zdecydowali się wejść jednak głównym wejściem i spotkać z fanami. Napastnik Bayernu Monachium rozdał sporo autografów.
Pozdrowienia od Boruca
Wśród powołanych graczy nie ma Artura Boruca, który niedawno podjął decyzję o zakończeniu reprezentacyjnej kariery.
- Przy okazji niedawnego meczu ligowego trochę porozmawialiśmy. Artur kazał wszystkich pozdrowić, więc wszystkim to przekazuję. Wiadomo, że to była w kadrze postać bardzo charakterystyczna. On miał duży wpływ na atmosferę w grupie. Z jednej strony szkoda, z drugiej takie są koleje losu. Kiedyś karierę trzeba zakończyć. Jego osoby będzie tu brakowało, ale są przecież kolejni, którzy walczą o miejsce w składzie i będą się starali okazję wykorzystać - powiedział Sport.pl. Łukasz Fabiański, który wciąż nie może być pewny bluzy z numerem jeden, bo mocno naciska na niego znajdujący się w świetnej dyspozycji Szczęsny.
- Za każdym razem mamy świadomość na kadrze, że nic tu nie jest dane raz na zawsze. O swoją pozycje trzeba walczyć i tak będzie też teraz - stwierdził golkiper Swansea.
Szczęsny o odejściu Boruca:
Kontuzja i leczenie
Duża rywalizacja szykuje się także w środku pomocy. Selekcjoner będzie musiał mocno nagłowić się, żeby zestawić drugą linię bez kontuzjowanego Grzegorza Krychowiaka. Pomocnik PSG od 2012 roku grał we wszystkich meczach o punkty drużyny narodowej. W trakcie eliminacji do Mundialu w Brazylii dopiero do niej wchodził, ale szybko stał się jednym z jej liderów.
Po Euro 2016 nie wyobrażaliśmy sobie składu reprezentacji bez niego. Nawet, gdy nie grał regularnie w klubie, u Nawałki miał pewne miejsce w składzie. Tym razem środek pola będzie wyglądał jednak inaczej, bo Krychowiak przyleciał na zgrupowanie reprezentacji z urazem żebra, którego doznał na niedzielnym treningu w klubie. Deklarował chęć treningu i gry, ale ostatecznie kontuzja okazała się poważniejsza niż początkowo przypuszczano.
- Medycyna daje spore możliwości, by z pękniętym czy złamanym żebrem podjąć trening i grę w meczu. Przy nastawieniu Grześka, by za wszelką cenę trenować, podjęliśmy wszystkie środki, by mógł to zrobić. Po wtorkowym treningu okazało się, że nic z tego nie wyjdzie. Nie ma sensu, by Grzegorz z nami zostawał. Leczenie potrwa około trzy tygodnie. Wykonaliśmy pełną diagnostykę, wiemy, że Krychowiak ma złamane żebro. Żegna się z nami i udaje się na leczenie do klubu - powiedział podczas sportowej konferencji lekarz kadry Jacek Jaroszewski.
Kolejka chętnych do gry
W tej sytuacji duet środkowych pomocników stworzą prawdopodobnie występujący na co dzień we włoskiej Serie A Karol Linetty i Piotr Zieliński. Niewykluczone, że chcąc zagęścić środek pola, selekcjoner dokooptuje do nich również bardziej doświadczonego Krzysztofa Mączyńskiego. Naciskają także ligowcy: Damian Dąbrowski z Cracovii i Jacek Góralski z Jagiellonii.
- Wiemy, jakie znaczenie dla drużyny ma Grzegorz, ale zrobimy wszystko, by jego brak był jak najmniej odczuwalny - stwierdził analityk reprezentacji Hubert Małowiejski.
- Współczuję Grzegorzowi, do końca miał nadzieję, że zagra. Jeśli o mnie chodzi, to nie widzę problemu, by na boisku współpracować z innym pomocnikiem. Raz gra się z tym piłkarzem, a raz z kimś innym - dodał obrońca Legii Michał Pazdan.
Dwa warianty
Uraz Krychowiaka to jedyny problem reprezentacji przed zaplanowanym na niedzielę spotkaniem z Czarnogórą. Pozostali kadrowicze są zdrowi i trenują na pełnych obrotach. Niezwykle istotną wiadomością jest powrót po urazie Arkadiusza Milika. Nie wiadomo jednak, czy snajper Napoli, który w klubie nie odzyskał jeszcze miejsca w wyjściowej jedenastce, zacznie od pierwszej minuty.
Zamiast niego Nawałka może zdecydować się na strzelającego bramki seriami Łukasza Teodorczyka z Anderlechtu Bruksela bądź równie skutecznego Kamila Wilczka z Broendby Kopenhaga. Nie można wykluczyć także ustawienia z tylko jednym napastnikiem.
- Mamy przygotowaną strategię gry, zarówno plan A, jak i plan B. Musimy być w pełnej gotowości, zwłaszcza w kontekście różnych sytuacji boiskowych. Trenowaliśmy w ostatnim czasie ustawienie z dwoma napastnikami i z jednym. Decyzja o wyjściowym składzie będzie podjęta w trakcie zgrupowania - zapewnia selekcjoner.
- Taktyka bardzo często się zmienia, jest dynamiczna i aż ciężko powiedzieć, jaki system jest bardziej pomocny. Często ustawienie wygląda zupełnie inaczej w meczu niż rozpisane na papierze. Czasem łatwiej jest mi grać samemu, innym razem współpracując z drugim napastnikiem - dodaje Lewandowski.
Problemy rywala
Nasi rywale mają znacznie więcej problemów niż my. Selekcjoner Ljubisa Tumbakovic nie będzie mógł skorzystać z kontuzjowanych Żarko Tomasevica i Marko Bakica. Pod znakiem zapytania stoi także występ Marko Basy. Sytuację w defensywie komplikuje brak powołania dla Markos Simicia, który dopiero przed kilkoma dniami znalazł klub. W tej sytuacji dodatkowe powołania dostali Vladimir Boljevici i debiutant Dusan Lagator. Do kadry wrócił także doświadczony, 33-letni Mirko Vucinić, który od kilku miesięcy nie grał w piłkę z powodu kontuzji.
- Mirko jest w dobrej kondycji fizycznej, o wiele lepszej, niż miało to miejsce w poprzednich meczach. Oczywiste jest, że brakuje mu gry, ale już w trakcie treningów zobaczymy, jak będzie się wywiązywał z zadań. Przed meczem mamy zaplanowane pięć sesji treningowych, zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja - powiedział Tumbaković, który jednocześnie nie chce traktować spotkania z Biało-Czerwonymi jako kluczowego meczu całych eliminacji. - Nie powiedziałbym, że akurat ten mecz jest najważniejszy. Każdy jest tak samo ważny. Eliminacje składają się z 10 meczów i gdybym założył, że akurat gra z Polską jest bardziej istotna, musiałbym nie dopuszczać do siebie, że możemy stracić w niej punkty. A każdy punkt jest tak samo ważny, bez względu, czy zdobyty z Polską, Kazachstanem, Armenią, czy Danią. Naszym celem jest utrzymanie się w grze aż do końca eliminacji, po których, mam nadzieję, będziemy świętować awans.
Umowa już w szufladzie
Nieco w cieniu meczu w Podgoricy, w Kluż zmierzą się ze sobą reprezentacje Rumunii i Danii. Obie zaczęły te eliminacje w kiepskim stylu. Nie tylko przegrały w bezpośrednich starciach z Polską, ale także pogubiły punkty z niżej notowanymi przeciwnikami. Ekipa z Południa Europy z Kazachstanem, a z Północy: z Czarnogórą. Jeżeli w niedzielę podzielą się punktami, a Polska zwycięży, pozostanie im walka o drugie miejsce w grupie i prawo gry w barażach. Ewentualna porażka którejkolwiek z ekip będzie początkiem końca marzeń o Mundialu w Rosji. Ktoś na pewno straci punkty.
W znacznie bardziej komfortowej sytuacji przed tym spotkaniem są Duńczycy. Przygotowują się do meczu we względnym spokoju. Podczas gdy szkoleniowiec Rumunów Christoph Daum jest pod olbrzymią presją ze strony mediów, które domagają się jego dymisji w razie straty kolejnych punktów, prowadzący Danię Age Hareide dostał właśnie ofertę przedłużenia umowy aż do roku 2020. - Warunki umowy mamy już wynegocjowane. Leży ona w szufladzie, w moim domu, a DBU (Piłkarska Federacja Danii) wkrótce poda datę jej ogłoszenia - zdradził norweski szkoleniowiec w rozmowie z gazetą „Ekstrabladet”.
Mecz Czarnogóra-Polska rozpocznie się w niedzielę o 20:45. Transmisja w Polsacie.