Tylko Piotr Rzepka nie musi martwić się o swoją przyszłość. Pozostali członkowie sztabu szkoleniowego nie mają ważnych umów z GKS Bogdanka. W takiej samej sytuacji jest trzech kluczowych piłkarzy, którzy w każdej chwili mogą odejść za darmo
Veljko Nikitović, Tomas Pesir i Łukasz Pielorz chcą nadal reprezentować „zielono-czarne” barwy. Liczyli, że po powrocie z urlopów dokończą negocjacje i podpiszą nowe kontrakty, ale jeszcze do tego nie doszło.
– Widziałem prezesa tylko raz, podczas poniedziałkowego treningu. Niby w czerwcu uzgodniliśmy wszystkie szczegóły, ale pozostaje lekka niepewność. Na razie nie rozpoczynam negocjacji z innymi klubami, bo dobrze czuję się w Łęcznej i mam słowo prezesa. Oby tylko było później co podpisać – martwi się Pesir.
– Wiadomo, dyskomfort jest, ale w takiej samej sytuacji są wszyscy koledzy. Pozostaje uzbroić się w cierpliwość – dodaje Sławomir Nazaruk, kierownik zespołu. – Pracujemy nad kontraktami – uspokaja Artur Kapelko, prezes Bogdanki.
Nowe umowy nie zostaną podpisane w tym tygodniu, bo w piątek „zielono-czarni” wyjeżdżają na krótkie zgrupowanie do Lwowa, gdzie zagrają sparing z młodym zespołem Karpat, wzmocnionym kilkoma zawodnikami z pierwszej drużyny. Na Ukrainę pojadą też testowani gracze, łącznie z Rafałem Królem, który wrócił z Grecji i w środę popołudniu rozpoczął testy w Bogdance.
W autobusie zabraknie: Jarosława Felisiaka, Adama Imieli, Michała Botwiny i Michała Górniaka. Wszyscy czterej nie mają paszportów. Powrót do Łęcznej planowany jest w niedzielę późnym wieczorem. – Po meczu z Karpatami podejmę decyzję na temat przydatności do zespołu testowanych graczy – zapewnia Rzepka
W przyszłym tygodniu do GKS dołączą nowi zawodnicy. Wśród nich może być Paweł Sasin, który grał w Bogdance w sezonie 2010/2011, a poprzednie rozgrywki spędził w Warcie Poznań i ŁKS Łódź.
– Nie ukrywam, że rozmawiałem z prezesem Kapelko i wyraziłem chęć powrotu do Łęcznej. Jestem w tej chwili wolnym zawodnikiem, chciałbym ponownie grać dla Bogdanki, bo świetnie się tu czułem i pozostawiłem po sobie chyba całkiem niezłe wrażenie.
W tej chwili wszystko jest w rękach trenera i prezesa. Jeżeli dostanę telefon, że mnie chcą, wsiadam w samochód i przyjeżdżam. W kwestii finansów na pewno się dogadamy – twierdzi Sasin.