ROZMOWA Z Tomaszem Bieleckim, szkoleniowcem futsalistów AZS UMCS Lublin
– Po słabym początku myśleliśmy, że będą kłopoty ze zdobywaniem punktów. Wyciągnęliśmy jednak odpowiednie wnioski z porażek, zebraliśmy trochę doświadczenia i teraz wygląda to znacznie lepiej. Ale nadal uczymy się futsalu.
Na początku mieliście problemy z grą na wyjazdach, ale wydaje się, że są one już za wami.
– Wygraliśmy dwa spotkania, jedno zremisowaliśmy. Staramy się jeździć na mecze dzień wcześniej, bo przekonaliśmy się, że gra bezpośrednio po wyjściu z busa nie należy do łatwych zadań. Dodatkowo się też koncentrujemy. To było widać podczas ostatniego meczu z MKF Grajów, gdzie chłopaki jeden drugiego mobilizowali.
No właśnie, utarliście nosa faworytom. Zwycięstwo u siebie z Katowicami czy wyjazdowy remis w Grajowie to spore niespodzianki.
– Rola outsidera bardzo nam odpowiada. Piłkarze z teoretycznie mocniejszych zespołów czasem podchodzą do meczów z nami nieco bardziej wyluzowani, a moi chłopcy dodatkowo się mobilizują i… niespodzianka gotowa. Jak widać, potrafimy grać w piłkę i jeżeli zgra się kilka czynników możemy być groźni dla najlepszych.
Wśród akademickich zespołów, w tabeli pierwszej ligi wyżej od was są tylko Gdańsk i Katowice. W ekstraklasie nie gra żadna drużyna uczelniana. Czy to znaczy, że medal Akademickich Mistrzostw Polski jest w waszym zasięgu?
– Najpierw musimy awansować do finału. W półfinale, który na początku lutego odbędzie się w Lublinie, mamy trudną grupę z silnymi zespołami z Podkarpacia czy Warszawy. Ale oczywiście, jeżeli uda się wywalczyć awans, powalczymy o medal.
Za tydzień gracie na wyjeździe z Berlandem Komprachcice. Jest szansa na trzecią wygraną poza własną halą.
– Z takim nastawieniem tam jedziemy. Nie zlekceważymy jednak rywala. Komprachcice ostatnio wysoko przegrały na wyjeździe, lecz to doświadczona drużyny, która potrafi szybko się pozbierać. Poza tym, u siebie są bardzo niebezpieczni.