(MACIEJ KACZANOWS
ROZMOWA z Veljko Nikitoviciem, kapitanem GKS Bogdanka Łęczna
– Nie wiem, czy przed spotkaniem wziąłbym ten wynik w ciemno, ale z przebiegu gry, a zwłaszcza pierwszej części, nie powinniśmy narzekać. Remis nie jest dla nas złym rezultatem. Szkoda tylko, że w końcówce zabrakło nam już sił, aby strzelić jeszcze trzecią bramkę i wygrać. Niestety, w ostatnich piętnastu czy dwudziestu minutach nie byliśmy już w stanie skutecznie przycisnąć rywali. Gotowało się po stałych fragmentach gry, było dużo sytuacji, choć może nie stuprocentowych, ale gole mogły paść. Jednak trzeba przyznać, że kontrataki Miedzi też były bardzo groźne. W tym zespole jest wielu dobrych zawodników.
• Goście nie zostawili suchej nitki na arbitrze tego spotkania.
– Pierwszą żółtą kartkę dostałem za to, że zapytałem dlaczego nie ma rzutu rożnego, tylko wznowienie od bramki. Jeśli za coś takiego karze się zawodnika, to o czym my rozmawiamy. A z drugiej strony nie otrzymałem żółtej kartki za faul w bocznej strefie boiska. Po tej sytuacji mogłem zostać odesłany do szatni. Potem natomiast sędzia wyrzucił gracza Miedzi za faul na środku.
• Przecież to nie był brutalny mecz.
– Najgorsze co może być, to naprawianie przez sędziego wcześniejszych błędów. Takie rekompensowanie zawsze źle się kończy. I na tym cierpi polska piłka. Takie sytuacje zdarzają się także w ekstraklasie. Tydzień wcześniej arbiter podyktował rzut karny dla Wisły Kraków, potem zmienił swoja decyzję i popełnił straszny błąd. To zapachniało kabaretem.
• Rzut karny należał się Miedzi?
– Moim zdaniem Kamil Oziemczuk podniósł za wysoko nogę i mogło zakończyć się na rzucie wolnym pośrednim. Ktoś inny może jednak powiedzieć, że podstawy były. Wszystko zależy od interpretacji. Czasem nawet powtórki telewizyjne nie wszystko wyjaśnią.
• Jakub Grzegorzewski stwierdził, że w jedenastu na jedenastu nie mielibyście szans.
– Różnie można mówić. Na pewno w pierwszych 30 minutach byli lepsi i nas przycisnęli. Ich trener też krzyczał: dajmy im piątkę i wyjeżdżajmy stąd. Może nie bierzemy tego punktu z pocałowaniem ręki, ale dopisujemy do swojego konta i walczymy dalej.
• Po golu na 2:2 trochę prowokacyjnie przebiegłeś wzdłuż ławki gości.
– Nie chcę, żeby ktoś nabijał się ze mnie, a zwłaszcza w Łęcznej. Bogusław Baniak wypowiadał jednak pod naszym adresem przykre słowa. Nie lubię takiego pajacowania.
,b>• Dobrze jesteście przygotowani do rundy rewanżowej? Sprawialiście wrażenie wolniejszych i spóźnionych, ustępowaliście Miedzi. Legniczanie czuli się jakby występowali u siebie.
– Zabrakło nam przede wszystkim treningów na normalnym boisku. Po raz pierwszy na trawę wyszliśmy dopiero w ubiegłym tygodniu. Przez ostatnie trzy dni nie mieliśmy gdzie trenować, bo wróciła zima. Hala i sztuczna płyta to nie jest to samo. Dlatego nie mieliśmy czucia, a stąd się brały straty i niedokładność. Widać było, że Miedź wróciła z zielonych boisk i dlatego nas przewyższała.