Czy przed rozpoczęciem nowego sezonu można być optymistą? Najwyżej umiarkowanym. Co prawda w siedmiu sparingach Górnik ani razu nie przegrał, ale w grze zespołu wciąż nie brakuje mankamentów. A największym jest brak skutecznego napastnika.
W bramce po 45 minut zagrali Sergiusz Prusak i Jakub Giertl. Ale numer jeden to w tej chwili Jakub Wierzchowski, który w piątek się rozchorował. Jednak o tę pozycję martwić się akurat nie trzeba.
Uzupełnienia przydałby się za to na w obronie, na boku. W środku zagrali Paweł Magdoń i Adrian Bartkowiak. Mimo to ten drugi może zasiąść tylko na ławce, ustępując miejsce na rzecz Wallace'a Benevente. Ostatnio, ze względu na problemy zdrowotne, Brazylijczyk nie mógł zagrać. Na prawej stronie znajdzie się Bułgar Daniel Bożkow, a na lewej Krzysztof Kazimierczak, który strzelił gola z rzutu wolnego.
Choć w klubie nie ukrywają, że wciąż potrzebują konkurenta dla "Kazka”. W ostatnich sparingach miał nim być Dawit Czigladze, który z Sadnecją został wystawiony nieoczekiwanie na… prawej stronie. Gruzin grać w piłkę potrafi, ale nie jest przygotowany do sezonu.
Linia pomocy to: Kamil Stachyra, Veljko Nikitović, Dawid Sołdecki, Dejan Miloseski i Adrian Paluchowski. Chociaż boczni pomocnicy, w przypadku atakowania, mają przechodzić również do roli napastnika. Jednak forma i gra Paluchowskiego do tej pory rozczarowują.
Z Sandecją piłkarz sprowadzony z Legii Warszawa zasłużył nawet na czerwoną kartkę. Po jego faulu nerwy puściły zawodnikom gości. W piątek schodził do środka ze skrzydła, a na lewej stronie miał operować Miloseski.
W centrum pola Dawid Sołdecki na razie wygrywa rywalizację z Radosławem Bartoszewiczem. Pozycja Nikitovicia jest niepodważalna. Serb jest liderem z prawdziwego zdarzenia. Często podłącza się do przodu i w piątek mógł zdobyć kolejnego gola w sparingach. Niestety niepotrzebnie próbował podawać, zamiast strzelać.
Miloseski został sprowadzony z Widzewa Łódź, jednak Rafał Niżnik nie powiedział ostatniego słowa. Bartoszewicz też nie spasuje. A jest jeszcze Litwin Eivinas Zagurskas. Najważniejsze, aby zawodników omijały urazy. Stachyra stracił przez to całą wiosnę, a z Sandecją, przy bramce na 2:0, urazu kostki nabawił się Sławomir Nazaruk.
Na staw skokowy narzekał także Grzegorz Szymanek, który w środę nieźle wypadł z Dolcanem i strzelił bramkę. Pomimo tego trenerzy w wyjściowym składzie widzą Nildo. Brazylijczyk wiosną też głównie spędzał czas w gabinecie lekarskim i od początku sezonu przygotowawczego poszukuje formy. Do tej pory jej nie znalazł, podobnie jak właściwej wagi.
Czasu zostało już mało, a do Nildo można mieć zastrzeżenia nie tylko o grę ofensywną, ale także defensywną. W ubiegłym sezonie Janusz Surdykowski non stop uprzykrzał życie obrońcom, natomiast gracz z Brazylii w żaden sposób nie przeszkadzał Jano Frohlichowi w swobodnym wprowadzaniu piłki. Dlatego pole manewru wśród napastników musi zostać zwiększone w pierwszej kolejności.
Pod warunkiem oczywiście, że Paluchowski nie dostanie w ataku szansy z prawdziwego zdarzenia. Widać gołym okiem, że on źle czuje się na boku. Poza tym całe życie grał w linii napadu. I to umie robić najlepiej.
Górnik Łęczna – Sandecja Nowy Sącz 2:0 (0:0)
Górnik: Prusak (46 Giertl) – Bożkow (60 Czigladze), Bartkowiak, Magdoń, Kazimierczak (80 Żukowski) – Stachyra (70 Zuber), Nikitović, Sołdecki (70 Bartoszewicz), Miloseski (60 Niżnik), Paluchowski (60 Nazaruk, 85 Stachyra) – Nildo (80 Paluchowski).
Sandecja: Różalski (46 Kozioł) – Makuch, Frohlich (90 Midzierski), Kulpaka, Borovicanin – Kukol (66 Hlousek), Serafin (46 Szczepański), Niane (46 Berliński), Gawęcki, Eismann – Aleksander (60 Bagnicki).
Sędziował: Jacek Walczyński (Lublin). Widzów: 500.