Mecze Górnika z Podbeskidziem zawsze były widowiskowe, trzymały w napięciu, padało w nich dużo goli. Czy w sobotni wieczór będzie podobnie? To już nie takie ważne, istotne będą tylko trzy punkty.
"Górale” prowadzili już 2:0, ale miejscowi, trenowani przez Krzysztofa Chrobaka, nie poddali się i odpowiedzieli trzema trafieniami. W rewanżu znowu był remis 2:2, który uratował Jakub Wierzchowski, broniąc rzut karny.
Jednak na tym nie zakończyły się emocje. Bo po meczu "kibice” Podbeskidzia próbowali zaatakować szkoleniowca przyjezdnych Wojciecha Stawowego. Na szczęście sprawę udało się opanować.
Niestety, efektowny styl grania w pierwszej lidze często odbija się czkawką. Przecież pod Klimczokiem od kilku lat deklarują, że interesuje ich awans do ekstraklasy. W tym sezonie identyczny zamiar mieli także "zielono-czarni”.
Ale za wrażenie artystyczne nikt nie przyznaje punktów i konsekwencje są takie, że Górnik i Podbeskidzie muszą bronić się przed spadkiem.
Wiosna to spore rozczarowanie, zarówno w Łęcznej, jak i Bielsku-Białej. Ostatnia kolejka, dla obu ekip, też zakończyła się klapą. Podbeskidzie przegrało z Górnikiem Zabrze 0:1, mimo że w śląskim zespole najlepszym zawodnikiem był bramkarz Sebastian Nowak.
– Wszystkiego się spodziewaliśmy, tylko nie utraty gola już w 3 min. Cała taktyka runęła. Stworzyliśmy sobie w pierwszej połowie kilka sytuacji i szkoda, że żadnej nie udało się wykorzystać – żalił się na konferencji prasowej trener "Górali” Robert Kasperczyk. Podobny nastrój dominował u Tadeusza Łapy.
Nie wiem, kiedy graliśmy ostatnio taki mecz, gdy jeden strzał przesądził o wyniku. Praktycznie poza pierwszym kwadransem, kontrolowaliśmy grę i to my mieliśmy inicjatywę. Brakowało nam skuteczności – martwił się po porażce 0:1 w Gorzowie.
Który z nich pozostanie w podłym humorze? Obaj znaleźli się w trudnej sytuacji. Strefa spadkowa jest blisko, a więc i presja coraz większa. Po spotkaniu z GKP prezes Górnika Waldemar Piotruk postawił sprawę jasno: Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli nie wygrać z Podbeskidziem i później Flotą Świnoujście na wyjeździe.
– Nam zależy na punktach, a w jakim zrobimy to stylu, jest już mniej ważne – deklaruje kapitan łęcznian Veljko Nikitović.
– To będzie spotkanie z gatunku o "sześć punktów”, bo w końcu zagramy z sąsiadem w tabeli. Kto przegra, może na dłużej zakotwiczyć w dole tabeli. Wystąpiłem w większości spotkań z Podbeskidziem i na pewno fajnie oglądało się je kibicom. Ale teraz będą nam przyświecały inne wrażenia. Chcemy, aby sobotni mecz był dla nas przełomowy i żebyśmy wreszcie ruszyli w górę tabeli.