Dobrze, że ostatni mecz kontrolny, przed zaplanowaną na najbliższą sobotę inauguracją nowego sezonu, puławscy szczypiorniści rozegrali ze Stalą Mielec. Z bardziej wymagającym rywalem końcowy wynik byłby jeszcze większym rozczarowaniem. Podobnie jak forma podopiecznych Bogdana Kowalczyka.
Gospodarzom starczyło sił jedynie na 40 minut. – Krótka ławka, to była główna przyczyna tak słabej postawy i wysokiego wyniku – uważa obrotowy Mateusz Kus. Co ciekawe, spotkanie zakończyło się już po 51 minutach. Powód? – Nie było sensu narażać zdrowia i życia zawodników, kiedy parkiet był tak śliski. Wycieranie potu po kontakcie graczy z podłogą nic nie dawało. Coś dziwnego dzieje się z nawierzchnią w naszej hali – tłumaczy trener Bogdan Kowalczyk.
Tuż przed rozpoczęciem sezonu szkoleniowiec ma nad czym myśleć. Oprócz pozytywów, w postaci niezłej postawy w ataku pozycyjnym, więcej jest jednak negatywnych spostrzeżeń.
– Zadziwiająco słabo prezentowała się gra w obronie. Widać, że w konfrontacji z zawodnikami drobnymi, ale za to szybkimi, nie radzimy sobie. Niektórym graczom brakowało dynamiki. Takich problemów nie mieli skrzydłowi lub Artur Witkowski, ale zawodnicy z pozostałych pozycji. Oby tylko, przed meczem z Chrobrym Głogów, nasza kadra nie doznała jakiegoś uszczuplenia. Jednak bez względu na wszystko cel będzie jeden: walczyć o komplet punktów – zapowiada trener.
Azoty Puławy – Stal Mielec 28:34 (19:19)
Azoty: Stęczniewski, Wyszomirski, Gładysz – Zydroń 11, Pomiankiewicz 4, Gowin, Witkowski 3, Kowalik, Płaczkowski 4, Kus 2, Afanasjew 3, Sieczka 1.
Stal: Wolański, Lipka – Chodara 2, Sobut 8, Albin 2, Kubisztal 2, Wilk 3, Janyst 5, Szpera 2, Babicz 1, Gawęcki, Basiak 9, Krzysztofik.
Pomianowski: Damy z siebie wszystko
– Podobnie jak wcześniejsze. Nie były one po naszej myśli, a końcowe wyniki jasno o tym świadczą. Jak było widać w rywalizacji z beniaminkiem, trochę zaczęło brakować nam zdrowia. Niestety mamy bardzo okrojony skład. Obecna kadra liczy jednie 12 ludzi zdolnych do gry. Jest mało zawodników do zmian. Ci, którzy w ubiegłym sezonie „ciągnęli” ten zespół, teraz z powodu urazów zasiadają na trybunach. Krótka ławka to główna przyczyna naszej słabszej postawy, także w meczu ze Stalą.
• A może jesteście wolniejsi, brakuje wam sił i świeżości, ponieważ zostaliście „zajechani” ciężkimi treningami?
– Daleki jestem od takiego twierdzenia. Przez większą część mecz był wyrównany, dopiero w końcówce, z powodu mniej liczebnego składu, rywale nam odskoczyli. Główną przyczyną opadnięcia z sił był brak zmienników. Wiadomo, że właściwe obciążenia na zajęciach powinny procentować w przyszłości. I wszyscy na to liczymy w lidze.
• Pod nieobecność Remigiusza Lasonia, Olega Siemionowa, Dimitrija Zinczuka, to pan ma „ciągnąć” grę Azotów na lewym rozegraniu, wychodząc w podstawowej siódemce. To będzie odpowiedzialne zadanie.
– Nie uważam, aby szczególnie na mnie ciążył taki obowiązek. Każdy, kto wychodzi od pierwszej minuty na parkiet, daje z siebie wszystko, walczy o jak najlepszy wynik i wpływa na przebieg spotkania.
• Słabe wyniki w okresie przygotowawczym pewnie oddziałują na zespół. Jaka jest obecnie atmosfera w drużynie Azotów?
– Wiadomo, że porażki podcinają skrzydła i nikt nie lubi występować w roli przegranego. My się jednak nie poddajemy i mimo kłopotów, jesteśmy dobrej myśli. Często jest tak, że zespoły, które świetnie radziły sobie przed ligą, w spotkaniach o punkty prezentowały się zupełnie inaczej. Liczymy, że z nami będzie dokładnie odwrotnie, czyli kolejny sezon zaliczymy do udanych.
• Pomimo kłopotów kadrowych, puławscy kibice mogą liczyć na zwycięstwo na inaugurację z Chrobrym Głogów?
– Na pewno będziemy walczyć o jak najlepszy rezultat. Każdy z nas chce, aby to było zwycięstwo. Nieważne, w jakim składzie wyjdziemy, bo i tak damy z siebie wszystko, aby wywalczyć dwa punkty.