W sobotę o godzinie 18 Azoty Puławy zaprezentują się pierwszy raz w tym sezonie swoim kibicom
Nikt w Puławach nie wyobraża sobie innego scenariusza niż wygrana podopiecznych trenera Bogdana Kowalczyka, najlepiej pokaźnych rozmiarów i w dobrym stylu.
Zadanie to wcale nie będzie łatwe. – Liga się wyrównała. Poza Vive Targi Kielce i Orlen Wisłą Płock pozostałe zespoły są zbliżone poziomem – zaznacza trener Kowalczyk.
Mecze, w których przed pierwszym gwizdkiem dopisuje się punkty, najczęściej gra się najtrudniej. Puławianie wystąpią w sobotę w roli zdecydowanego faworyta. Po inauguracyjnej wygranej w Piotrkowie Trybunalskim 34:28 kibice liczą na następne zwycięstwo.
Szkoleniowiec nie będzie mógł skorzystać z kontuzjowanych Pawła Grzelaka, Artura Barzenowa, Marko Tarabochii oraz Jana Sobola. Nie wiadomo czy zagra pozyskany ostatnio bramkarz z Litwy Vilius Rasimas. Zawodnik nie otrzymał jeszcze licencji na występy w polskiej lidze.
– Wypełniliśmy wszystkie wymagane prawem procedury – tłumaczy Jerzy Witaszek, prezes Azotów.
– Przesłaliśmy dokumenty, wraz z opłatami, do EHF, Litewskiej Federacji Piłki Ręcznej oraz Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Czekamy na dokumenty dla zawodnika. Jeśli je otrzymamy bramkarz pomoże drużynie.
Goście nie zaliczą debiutu w superlidze do udanych. Beniaminek przegrał w Mielcu ze Stalą 24:33. Najwięcej bramek rzucił dla KPR Witalij Titow (pięć). W składzie występują byli zawodnicy Azotów: rozgrywający Tomasz Pomiankiewicz oraz skrzydłowy Michał Bałwas.
Trener Cieślikowski ma też w kadrze byłych reprezentantów Polski. Na rozegraniu gra Paweł Albin, a na kole Bartosz Wuszter. Obaj trafili trzykrotnie do bramki Stali.
– Drużyna zagra pod presją, gdyż jest faworytem. Zawsze z beniaminkami gra się ciężko. Tym bardziej, że KPR stracił punkty w Mielcu i będzie ich szukał w naszej hali. Wierzymy, że zawodnicy sprostają oczekiwaniom i udowodnią na parkiecie sportową wyższość – mówi prezes.