Szczypiorniści Azotów zmierzą się w sobotę o godz. 18 z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski. Goście, zamykający ligową tabelę, byli w ostatniej serii sprawcami dużej niespodzianki, pokonując wicemistrzów Polski MMTS Kwidzyn, różnicą aż ośmiu bramek.
Po wyprawie do Macedonii, na kłopoty z kolanami narzekają bramkarz Maciej Stęczniewski i Paweł Sieczka. Dużym zmartwieniem jest też przeziębienie, które dopadło piłkarzy.
– Już przed meczem z Tikvesh chory był Wojciech Zydroń. A teraz dołączyli do niego Piotr Wyszomirski i Sebastian Płaczkowski. Mam nadzieję, że szybko powrócą do zdrowia – mówi szkoleniowiec.
Gospodarze nie wyobrażają sobie innego scenariusza, niż odniesienie kolejnej wygranej. Nie będzie to jednak łatwe. Piotrkowianie, którzy przeżywają w tym sezonie zawirowania na ławce trenerskiej, przed kilkoma dniami zaskoczyli kibiców piłki ręcznej, pewną wygraną z MMTS Kwidzyn (33:25).
Zwycięstwo to odnieśli pod okiem nowego szkoleniowca (już trzeciego w tym sezonie), grającego w bramce Tomasza Matulskiego. Wprawdzie doświadczony golkiper nie posiada wymaganych uprawnień, ale ze swojej roli wywiązał się bez zarzutu.
– Widać, że bramkarz Piotrkowa nieźle "rozpisał” każdego zawodnika Kwidzyna. Stojąc między słupkami, ma doskonały przegląd sytuacji na boisku – zauważa obrotowy Azotów Mateusz Kus. – Marzy nam się sześć punktów w trzech meczach.
Chcemy zacząć je gromadzić już z Piotrkowem, a potem dołożyć z Gorzowem i Nielbą Wągrowiec. Zamierzamy także zrehabilitować się rywalom za przegraną z pierwszej rundy – dodaje.
– Ciężko gra się z drużynami, które walczą o życie. Wolałbym pod koniec roku rywalizować z Vive Targami, niż z zespołami mającymi nóż na gardle. Oczywiście nie zapominamy o ostatnim wyczynie Piotrkowianina, jednak interesuje nas wyłącznie – przekonuje Bogdan Kowalczyk, szkoleniowiec Azotów.