Szczypiorniści Azotów jeszcze nigdy nie zdobyli medalu mistrzostw Polski. Jednak w tym sezonie będą mieli okazję to zmienić i sięgnąć po brąz.
Już sam udział Azotów w walce o trzecie miejsce jest sporym sukcesem i do tej pory największym osiągnięciem klubu. Niespodzianką natomiast jest to, że za przeciwnika będą mieli "Nafciarzy”.
Wypadnięcie Wisły z wielkiego finału to duże zaskoczenie. A to niestety potęguje dodatkowo trudność zadania, przed którym stanąć muszą podopieczni trenera Bogdana Kowalczyka.
Po przegranej rywalizacji w półfinale z MMTS Kwidzyn, w Płocku zapanowały ponure nastroje. – To, co się stało, było dla nas prawdziwą tragedią. Wszyscy jesteśmy przygnębieni – mówi Sebastian Rumniak, rozgrywający Wisły, były zawodnik Azotów.
– Udział w finale był priorytetem w obecnym sezonie. Teraz pozostała nam tylko walka o trzecie miejsce i zachowanie twarzy.
W tej sytuacji chyba nie trudno wskazać faworyta rywalizacji Azotów z Wisłą... – Już raz uważano nas za murowanego pewniaka i co? O złoto walczy Kwidzyn – przypomina Rumniak.
– Moim zdaniem trudno jednoznacznie stwierdzić, kto wygra. My musimy się podnieść po półfinale i walczyć. Własna hala będzie z pewnością atutem. Bardzo chciałbym, abyśmy zagrali tylko trzy spotkania, w których przesądzilibyśmy sprawę na swoją korzyść.
Płocczanie, to ostatnia drużyna, o której marzyły Azoty. – Z nimi zawsze gra się ciężko. Będziemy jednak szukać swojej szansy już w Płocku – przekonuje opiekun puławian Bogdan Kowalczyk. Choć do tej pory Azoty jeszcze nigdy tam nie wygrały.
– To nie ma żadnego znaczenia, zaczynamy od zera – uważa skrzydłowy Wojciech Zydroń. – W tej chwili MMTS byłby dla nas trudniejszym rywalem, niż Wisła. Płock jest rozbity, ma zawodników, ale nie ma drużyny, nie stanowi monolitu.
hcemy to wykorzystać i nie stoimy na straconej pozycji. Otwiera się przed nami historyczna szansa i nie chcemy jej zaprzepaścić.