SPR Lublin walczy o awans do turnieju Final Four. W środę w ćwierćfinale zmierzy się z AZS Politechniką Koszalińską
Dla lublinianek środowe zawody są okazją do rehabilitacji za fatalny występ w niedzielnym spotkaniu z Zagłębiem Lubin. Szczypiornistki SPR uległy „miedziowym” 26:29 i była to ich pierwsza w tym sezonie porażka w rozgrywkach Superligi.
– Paradoksalnie, ten wynik może okazać się dla nas korzystny. Spora część kibiców zaczęła już wieszać nam na szyjach złote medale. Niedzielna konfrontacja pokazała, że jeszcze wszystko jest możliwe. Taki zimny prysznic przyda się wszystkim – powiedziała Agnieszka Kocela, skrzydłowa SPR.
W niedzielę najbardziej zawiodły reprezentantki kraju, które nie potrafiły wziąć na siebie ciężaru gry.
– Myślę, że to nie była wina obawy przed odpowiedzialnością. Nasza słabsza dyspozycja wynikała z bardzo mocnej obrony rywalek. Popełniłyśmy mnóstwo prostych błędów, po których lubinianki wyprowadzały bezlitosne kontrataki.
Mam do siebie sporo pretensji, bo grałam zbyt statycznie – wyjaśnia Kocela.
Najlepszą okazją na zapomnienie o słabym występie jest przekonujące zwycięstwo w Koszalinie. O nie jednak nie będzie łatwo, bo Politechnika jest w wybornej dyspozycji. Akademiczki niedawno zmieniły trenera – Waldemara Szafulskiego zastąpił Giennadij Kamelin i pod jego wodzą jeszcze nie przegrały. – Nie spodziewam się jednak, żeby rywalki nas czymś zaskoczyły. Myślę, że Kamelin nie miał jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby zmienić styl drużyny – dodaje Kocela.
Obie ekipy w tym sezonie już raz ze sobą rywalizowały. W grudniu w lubelskiej hali Globus lepsze okazały się szczypiornistki SPR, które wygrały 37:28. – Nie ma sensu wracać do tamtego spotkania. Koszalinianki wówczas przyjechały mocno spóźnione, a na parkiet wybiegły prosto z autokaru. To będzie zupełnie inny mecz – dodaje Kocela.