Rozmowa z Marcinem Czerwonką, trenerem piłkarzy ręcznych I-ligowej drużyny MKS Padwa Zamość
- Za wami już prawie pół sezonu w nowo utworzonej I lidze centralnej. Początek był dla pana i zespołu bardzo trudny przede wszystkim dlatego, że wszystkie mecze graliście na wyjeździe…
– Opóźniło się oddanie do użytku modernizowanej hali OSiR, w której dotychczas rozgrywaliśmy mecze ligowe. Na czas prac w obiekcie przenieśliśmy się z treningami do szkolnej sali w Nieliszu. Niestety, nie spełniała ona wymogów do gry w I lidze. Stąd konieczność zmiany w terminarzu i rozgrywanie spotkań w halach rywali.
- Sezon zaczęliście w Olsztynie od wygranej 23:21 z Warmią Energa. Kolejne zwycięstwo odnieśliście w piątej kolejce, w Grudziądzu z MKS, ale dopiero po rzutach karnych (4:2, w regulaminowym czasie był remis 30:30 – red.). Z ośmiu spotkań tylko te dwa można zapisać na plus?
– Szkoda tego meczu w Grudziądzu. Była szansa na zwycięstwo w regulaminowym czasie. Z kolei z Nielbą Wągrowiec przegraliśmy różnicą zaledwie jednej bramki. Bardzo dobre wrażenie zostawiliśmy po spotkaniu z liderem Ostrovią Ostrów Wielkopolski. Przy większym szczęściu i dokładności mogliśmy pokusić się o urwanie punktów, wszystko na to wskazuje, głównemu faworytowi nowych rozgrywek. Po koniec rundy graliśmy jeszcze w Gorzowie Wielkopolskim. Przez 50 minut wygrywaliśmy z miejscową Stalą. W ciągu ostatnich 10 minut straciliśmy zwycięstwo i cenne trzy punkty. Rozgrywanie spotkań we własnej hali, przy swoich kibicach, jest bardzo ważnym argumentem w naszej lidze. Doskonale wiemy, ile znaczą dla drużyny.
- Potwierdziliście to w końcówce rundy, kiedy w dziewiątej kolejce wróciliście do hali w Zamościu i od razu wygraliście…
– Tak jak przypuszczałem, opóźnienie oddania hali trwało dwa miesiące. 20 listopada zmierzyliśmy się u siebie z Siódemką-Miedzią-Huras Legnica wygrywając 30:28. Od początku widać było siłę kibiców, którzy są naszym ósmym zawodnikiem. Dwa kolejne spotkania w roli gospodarza też wygraliśmy: 27:25 z GKS Autoinwest Żukowo i 28:26 z MKS Wieluń. Nie pozwoliliśmy, aby twierdza Zamość została zdobyta.
- Patrząc na wyniki trzech spotkań u siebie śmiało można powiedzieć, że plan wygranych u siebie wykonaliście w 100 procentach?
– I to bardzo nas cieszy. Piłka ręczna w Padwie to jeden z najwyższych poziomów rozgrywkowych w naszym mieście. Po ilości kibiców, którzy przychodzą na mecze widać, że rywalizacja na wysokim poziomie jest nam wszystkim potrzeba. Ludzie przychodzą z rodzinami, małymi dziećmi, świetnie się bawią, i o to chodzi. Cieszą się z obecności na trybunach, my też jesteśmy zadowoleni z kibiców.
- W 13 spotkaniach zdobyliście 14 punktów, co daje Padwie ósmą lokatę czyli miejsce w środku stawki. Jest pan zadowolony z osiągnięcia?
– Biorąc pod uwagę to wszystko, czego doświadczyliśmy przez pierwsze dwa miesiące tego sezonu, zdobyte 14 punktów to niezły wynik. Po raz kolejny przekonaliśmy się, ile znaczy gra we własnej hali, kiedy kibice niosą cię do zwycięstwa. W rundzie rewanżowej będziemy mieć aż 10 spotkań w Zamościu, a to bardzo ważne. Myślę, że jeszcze będziemy piąć się w górę tabeli.