ROZMOWA Z Ewą Wilczek, obrotową SPR Lublin
– Tak, bo kibice zachowali się wspaniale. Nie spodziewałam się, że będzie tak uroczyście. Dla takich chwil warto grać i trenować.
• Musiała się pani mocno napracować, aby zrobić sobie urodzinowy prezent. Co się z wami działo w pierwszej połowie?
– Zabrakło nam szczęścia. Obijałyśmy bramkarkę, zaliczyłyśmy sporo słupków i poprzeczek. W drugiej połowie nasze głowy były nieco spokojniejsze i od razu znalazło to odzwierciedlenie w wyniku. Przyłożyłyśmy się do rzutów i odniosłyśmy przekonujące zwycięstwo.
• Może po prostu zlekceważyłyście rywalki?
– Nie. Oglądałyśmy ich mecz z Zagłębiem Lubin i wiedziałyśmy, że grają szybką piłkę. Po prostu w następnych spotkaniach musimy być bardziej skuteczne.
• Decydujący dla losów spotkania był fragment, w którym przeciwniczki grały w podwójnym osłabieniu...
– Być może, ale już wcześniej kontrolowałyśmy przebieg wydarzeń. Nasz odjazd był tylko kwestią czasu. W tym sezonie liga mocno wyrównała się i każdy może wygrać z każdym. Musimy zwyciężać w każdym meczu, bo chcemy zbudować jak największą przewagę w pierwszej rundzie.
• W sobotę w SPR Lublin zadebiutowała Katarzyna Jarosz, dla której był to pierwszy ligowy mecz w karierze...
– Nie pamiętam już, kiedy miałyśmy w swoim składzie ligową debiutantkę. Spora część dziewczyn jest kontuzjowanych, dlatego Kasia otrzymała szansę. Teraz od niej zależy, czy z niej skorzysta.