Akademiczki zwyciężyły we własnej hali 27:25
Spotkania zdecydowanie lepiej zaczęło się dla podopiecznych trenera Patryka Maliszewskiego. Po skutecznie wykonanym rzucie karnym przez Dianę Vlasiuk, akademiczki prowadziły 4:1. Mimo że to miejscowe były gospodyniami tego spotkania, głośny fanklub z Karczewa sprawiał, że to przyjezdne mogły poczuć się jak we własnej hali. To dodało im skrzydeł i do remisu doprowadziły w 10. minucie spotkania (4:4) i to pomimo naprawdę dobrych interwencji Moniki Nóżki. W grze Lublina coś się zacięło, a wyraźną niemoc po rzucie lobem przełamała Julia Dziuba (5:4). Przyjezdne nawet grając w osłabieniu potrafiły być skuteczne. Z lewego skrzydła bramkę rzuciła Marta Cieszkowska, co długo pozwalało „trzymać wynik”. Jednak akademiczki zaczęły w końcu przejmować inicjatywę. Po golu Magdaleny Markowicz wygrywały już 10:7. Różnica przed końcem pierwszej połowy jeszcze wzrosła. Zespoły udały się na przerwę przy stanie 17:11, a rezultat równo z syreną ustaliła Markowicz.
Po zmianie stron do mocnego ataku ruszyły karczewianki, co zaowocowało zmniejszeniem strat (18:14). W odpowiedzi dwie bramki zdobyły akademiczki i ponownie prowadziły sześcioma trafieniami (20:14). Dla przyjezdnych był to ostatni dzwonek na gonienie wyniku. Ale ich ławka rezerwowych była za krótka, co ograniczało możliwości trenerowi Grzegorzowi Ankiewiczowi. AZS nawet na chwilę nie pozwalał zbytnio zbliżać się rywalkom. Wymiana ciosów oznaczała, że każda sekunda pracuje na korzyść gospodyń. Dopiero na dziesięć minut przed ostatnią syreną Karczew zmniejszył dystans. Po trafieniu Natalii Idziak było 23:19. Miejscowe jednak odpowiadały w dosyć efektowny sposób. Po jednym z ładniejszych trafień, w wykonaniu Klaudii Kuc, wygrywały 26:21. Ostatecznie AZS wygrał 27:25.
– Kontrolowałyśmy spotkanie od początku. Wszystko było, jak powinno. Cały tydzień przygotowywałyśmy się do wysokiej obrony. Myślę, że zadanie zostało wykonane w 100 procentach W końcówce wkradło się lekkie rozluźnienie. Byłyśmy już trochę zmęczone, inaczej też pracowała głowa. Nie wykorzystałyśmy kilku akcji, z kolei nasze rywalki były skuteczne. Dlatego nasza przewaga nieco stopniała. Karczew dzisiaj raczej nas niczym nie zaskoczył. Byłyśmy dobrze przygotowane do tego pojedynku ‒ mówiła po meczu zawodniczka gospodyń, Katarzyna Suszek.
MKS AZS UMCS Lublin ‒ MKS Karczew 27:25 (17:11)
Lublin: Nóżka, Żywot – Dziuba 4, Ziętek, Markowicz 3, Warias 5, Suszek 5, Tomczyk 3, Kuc 2, Dąbała 2, Mikocka, Vlasiuk 3.
Karczew: Popis, Wojewódzka – Ciszkowska 5, Janowska 1, Wójcik 2, Żelazo, Baran 3, Barańska 2, Trzepałka 5, Idziak 2, Korcz 2, Gałązka 3.