Mistrzostwa świata piłkarek ręcznych Polki przegrały zarówno z Holandią, jak i Rumunią. Imprezę w Danii skończyły na czwartym miejscu. To były piękne dni dla polskiej piłki ręcznej. Podopieczne Kima Rasmussena jechały na mistrzostwa świata do Danii z zamiarem wywalczenia awansu do turnieju kwalifikacyjnego do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Dawał ją jedynie ćwierćfinał, ale mało kto wierzył, że Polki są w stanie dojść do tej fazy turnieju.
Udało się dostać nie tylko do najlepszej ósemki, ale nawet awansować do czołowej czwórki. Na wejście na podium „biało-czerwone” nie miały jednak żadnych szans – w półfinale zostały rozbite przez Holenderki, a w meczu o brązowy medal przez Rumunki. Ostatecznie, polskie szczypiornistki mistrzostwa świata w Danii zakończyły na czwartej pozycji.
Piątkowy półfinał od samego początku nie układał się po myśli ekipy Kima Rasmussena. Już w szóstej minucie Holenderki prowadziły 5:2, a kwadrans później ich przewaga urosła nawet do sześciu bramek. „Pomarańczowe” fantastycznie grały kontratakiem, dzięki któremu na przerwę schodziły prowadząc 15:8. W drugiej połowie „biało-czerwone” próbowały odrobić straty i potrafiły zbliżyć się nawet na dystans trzech trafień. Duża w tym zasługa zwłaszcza Karoliny Kudłacz-Gloc, autorki pięciu bramek. Końcówka meczu ponownie należała do Holenderek, które wygrały 30:25 i awansowały do finału mistrzostw świata.
– Bardzo ważne było pierwsze 25 minut spotkania. Nie radziliśmy sobie wtedy z szybkimi kontrami Holandii. Nie trafiliśmy też kilku rzutów. Charakter zespołu pomógł nam jednak wrócić do gry. Do końca wierzyliśmy, że możemy wygrać. Zabrakło nam niewiele, ale trzeba przyznać, że rywal był tego dnia lepszy od nas. Jestem bardzo niezadowolony z wyniku, ale mogę być dumny z postawy moich zawodniczek – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Kim Rasmussen.
Wczoraj z kolei wróciły wszystkie demony, które straszyły kibiców w meczach fazy grupowej imprezy w Danii. Polki były niedokładne w ataku, spóźnione w obronie, a do tego marnowały dogodne pozycje. Rumunki nie miały więc zbyt trudnego zadania i spokojnie budowały swoją przewagę. Na przerwę schodziły prowadząc 15:8. W drugiej połowie „biało-czerwone” przebudziły się. Dobrą zmianę dała Weronika Gawlik, a w ataku szalały Kinga Achruk i Karolina Kudłacz-Gloc. W pewnym momencie przewaga Rumunek zmalała do pięciu trafień. Niestety, chwilę później przebudziła się fantastyczna Cristina Neagu i Rumunki ponownie „odjechały” Polkom. Na ten cios „biało-czerwone” już nie były w stanie odpowiedzieć.
– To miejsce trzeba przyjąć z szacunkiem. Trzeba jednak przyznać, że Rumunki tego dnia były po prostu lepsze. To były piękne mistrzostwa, szkoda tylko, że nie potrafiłyśmy postawić kropki na „i” w postaci zdobycia medalu. Wracamy do domów z niczym – powiedziała na antenie TVP Sport Karolina Kudłacz-Gloc.
– Oddajmy cesarzowi, co cesarskie. Rumunki zasłużyły na ten medal. Miałyśmy zatrzymać Neagu. Nie udało się to nam i wracamy do domów z zaledwie czwartym miejscem – dodała na antenie TVP Sport Iwona Niedźwiedź
Półfinał
Holandia – Polska 30:25 (15:8)
Holandia: Wester, van der Wal - Polman 6, Groot 5, Broch 5, Goos 3, Abbingh 3, Knippenborg 2, van der Heijden 2, Snelder 1, Hoekstra 1, Bont 1, Dulfer 1 oraz Malestein. Kary: 2 min.
Polska: Wysokińska, Gawlik - Kudłacz-Gloc 5, Niedźwiedź 4, Kulwińska 4, Kobylińska 4, Zalewska 3, Kocela 3, Zych 1, Achruk 1 oraz Łabuda, Stachowska, Stasiak, Sądej. Kary: 8 min.
Sędziowały: Antić, Jakovlević (Serbia). Widzów: 3000.
Mecz o trzecie miejsce
Polska: Wysokińska, Gawlik – Achruk 6, Kudłacz-Gloc 4, Kobylińska 3, Niedźwiedź 2, Zalewska 2, Sądej 2, Gadzina 1, Zych 1, Kulwińska 1, Stachowska, Kocela, Pielesz, Łabuda. Kary: 4 min.
Rumunia: Ungureanu, Munteanu – Neagu 10, Manea 4, Ardean 3, Vizitiu 3, Geiger 3, Nechita 2, Buceschi 2, Szucs 1, Perianu 1, Marin 1, Tanasie 1, Pintea, Brandeanu, Chiper. Kary: 14 min.
Sędziowały: Arntsen i Roen (Norwegia). Widzów: 3000.