Każdy w Lublinie chce awansu do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Każdy chce wygrywać i nie można podchodzić do tego w ten sposób, że można sobie odpaść, bo gramy z utytułowanym rywalem. Nazwa przeciwnika nie może weryfikować naszych celów – rozmowa z Moniką Marzec, trenerką MKS FunFloor Lublin.
• W piątek rusza Superliga. Jest pani zadowolona z okresu przygotowawczego?
– Tak. Dziewczyny pracowały bardzo solidnie. Czekamy jeszcze na powrót Oktawii Płomińskiej oraz Darii Szynkaruk. Ostatni mecz sparingowy rozegrałyśmy przeciwko męskiej drużynie AZS UMCS Lublin. To spotkanie było promocją lubelskiego sportu, bo chłopcy awansowali przecież do I ligi. Dla nas z kolei było to ostatnie przetarcie przed startem Superligi. Myślę, że była to dobra inicjatywa, a sam mecz mógł się podobać.
• Co daje więcej: mecz z zespołami pokroju Piotrcovii Piotrków Trybunalski czy Młynów Stoisław Koszalin czy rywalizacja z silnymi fizycznie mężczyznami?
– Myślę, że nawet zawodniczki europejskiego formatu nie prezentują motoryki takiej jak panowie. Taki mecz, jak w zeszłym tygodniu daje dużo nowego samym zawodniczkom, które muszą radzić sobie z dużo mocniejszymi przeciwnikami. Dla nas taka rywalizacja to nie jest jednak nic nowego, bo wcześniej mieliśmy już okazję do wspólnych treningów czy sparingów.
• Czy Patrycja Noga w meczach sparingowych również wyglądała tak przeciętnie, jak w spotkaniu z AZS UMCS Lublin?
– Ona trochę spaliła się po dwóch pierwszych rzutach, które obronił bramkarz AZS UMCS. Myślę, że była tak wkurzona na samą siebie, że znalazło to odbicie w jej postawie w dalszej części meczu. Ona potrafi grać znacznie lepiej, tak jak miało to miejsce chociażby w konfrontacji z Piotrcovią. Myślę, że to jak ułoży się jej przygoda z MKS FunFloor zależy przede wszystkim od niej samej. Ona ma wszystko, aby odnosić sukcesy. Świetnie gra w obronie oraz w ataku, a także znakomicie wychodzi do kontrataku. Mocno wierzę w umiejętności Patrycji.
• To kto jest obecnie podstawową kołową MKS FunFloor?
– Na tej pozycji mamy Joannę Andruszak, Andrijanę Tatar i Patrycję Nogę. One mają równe szanse i każda z nich walczy o miejsce na boisku. Pamiętajmy, że na kole jest też Maria Szczepaniak. Ona z nami pilnie trenuje i dużo zyskuje na każdych zajęciach. Jest mocno zafiksowana na punkcie piłki ręcznej i zawsze powtarza, że cieszy się, że jest w zespole. Nie ma postawy roszczeniowej i zdaje sobie sprawę, że jej koleżanki póki co są na wyższym poziomie. Myślę, że w przyszłości będziemy mieć z niej olbrzymią pociechę.
• A kto rozpocznie w bramce piątkowy mecz z Eurobud JKS Jarosław?
– Ta decyzja należy do trenera Piotra Dropka. Mamy trzy świetne bramkarki: Paulinę Wdowiak, Karolinę Sarnecką i Weronikę Gawlik.
• Kiedy do gry wrócą kontuzjowane zawodniczki?
– Liczymy, że stanie się to już w najbliższym czasie. Oktawię pobolewa kolano, więc musimy na nią jeszcze trochę poczekać. Nie chcemy niczego przyspieszać, bo najważniejsze mecze dopiero przed nami. Paulina Masna też jest nieobecna, ale cały czas jest w treningu i realizuje swoje zadania. Ona sama daje sobie 2 miesiące na powrót na boisko. Myślę, że najdłużej poczekamy na Julię Zagrajek. Dla nas najważniejsze jest zdrowie zawodniczek, więc czekamy na zielone światło od lekarza.
• Czy problemem jest dla pani fakt, że kontuzje uniemożliwiły wam grę w pełnym składzie podczas sparingów?
– Najważniejsze, że dziewczyny, które zasiliły nas w tym oknie transferowym były w pełnej dyspozycji. One potrzebują więcej czasu na zgranie się z resztą zespołu.
• Jakie są cele MKS FunFloor w tym sezonie?
– Zawsze są takie same, czyli mistrzostwo Polski i Puchar Polski oraz jak najlepsza gra w europejskich pucharach.
Wierzę, że uda nam się je zrealizować.
• Co do europejskich pucharów, to pewną niepewność zasiał turniej w Moście. Tam, w konfrontacjach z silnymi europejskimi przeciwnikami poniosłyście porażki...
– Mecze z Banikiem Most, jak i Glorią Bistritą Nasaud były bardzo wyrównane, a o ich wyniku decydowały ostatnie minuty. Gdybyśmy mieli do dyspozycji Oktawię Płomińską i Darię Szynkaruk, to wynik mógłby być inny. Wówczas Julia Pietras i Katarzyna Portasińska nie musiałyby grać przez pełne 60 min. Z Thuringer grałyśmy dodatkowo bez Kingi Achruk i Romany Roszak. Marianna Rebicova też zagrała w krótkim wymiarze czasowym. Przegrałyśmy wyraźnie, ale młodsze dziewczyny mogły zobaczyć, jak wygląda szczypiorniak na poważnym europejskim poziomie. Wyniki zawsze się liczą i one zostają w historii. Pamiętajmy jednak, że był to tylko towarzyski turniej. Wierzę, że w meczach ze Siofok będzie lepiej. Chociaż ekipa z Węgier była chyba jedyną w stawce, której chciałam uniknąć. Musimy się odpowiednio przygotować i walczyć o zwycięstwo.
• Wylosowanie Siofok chyba zmniejszyło ciążącą na was presję? Ewentualną porażkę zawsze można wytłumaczyć klasą rywala.
– Myślę, że to tak nie działa. Każdy w Lublinie chce awansu do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Każdy chce wygrywać i nie można podchodzić do tego w ten sposób, że można sobie odpaść, bo gramy z utytułowanym rywalem. Nazwa przeciwnika nie może weryfikować naszych celów.
• Wróćmy na chwilę do Superligi, którą zaczynacie już w piątek meczem z Eurobud JKS Jarosław. Przed tym spotkaniem miałyście ponad tydzień wolnego od spotkań sparingowych. Czy nie boi się pani, że zespół przez ten czas zardzewieje?
– Ten tydzień spokojnego treningu jest bardzo dobry, bo mamy za sobą długi i trudny okres przygotowawczy. Powoli wchodzimy w okres startowy i oddech przyda się każdej z dziewczyn.
• A tak po ludzku jest w was chęć rewanżu za wydarzenia z końcówki poprzedniego sezonu? Wówczas to Eurobud JKS Jarosław wygrywając w hali Globus bardzo mocno przyczynił się do ostatecznej utraty szans na mistrzostwo Polski.
– To nie jest chęć rewanżu, ale wygrywania każdego spotkania. To pierwszy mecz sezonu, chcemy go wygrać i rozpocząć marsz po tytuł mistrzyń Polski.