Wynik sobotniego meczu Azotów Puławy ze Stalą (godz. 18) ma duże znaczenie dla dolnych rejonów tabeli.
W ciągu ostatnich trzech lat obie ekipy spotykały się ze sobą pięciokrotnie. Trzykrotnie zwyciężali puławianie, a dwa razy rywale. Jednak najważniejszy wniosek jest taki, że Azoty za każdym razem były lepsze na własnym parkiecie. Czy w sobotę będzie podobnie?
- Trudno powiedzieć, bo szanse należy oceniać po połowie - mówi Łukasz Kandora, były obrotowy Stali i Azotów, który w przerwie między rundami przeniósł się do AZS AWF Biała Podlaska.
- Bardziej jestem związany z drużyną z Mielca, w której spędziłem półtora roku. W Puławach skończyło się na półrocznym pobycie. Poziom i umiejętności obu zespołów są podobne. Jedni i drudzy grają bardzo nierówno, mogą sprawiać niespodzianki, ale także wysoko przegrać. Moi byli koledzy z Azotów muszą zwrócić uwagę na kontry mielczan.
Ten zespół dobrze radzi sobie w obronie. A jeżeli zostanie to jeszcze poparte wysoką dyspozycją w bramce Bartłomieja Pawlaka, Stal może być groźna dla każdego. - I my i Azoty marzymy o zwycięstwie - uważa Pawlak.
- Tylko ono przedłuża nasze nadzieje na zakwalifikowanie się do play off. Dlatego będziemy się "ciąć na noże”, a wynik do końca może oscylować wokół remisu. Jednak, jeśli od początku uda mi się "zaskoczyć” z dobrymi interwencjami, to wszystko powinno potoczyć się zgodnie z naszym planem.