Tym razem ulegli w puławskiej hali dobrze spisującemu się Travelandowi-Społem Olsztyn. Z dobrej strony pokazał się, po raz kolejny, Wojciech Zydroń oraz debiutujący w ekstraklasie 17-letni wychowanek klubu, bramkarz Marcin Gładysz.
Gdyby pozostali zawodnicy gospodarzy byli równie dobrze dysponowani, goście z Warmii wyjechaliby z niczym. Tak się jednak nie stało. Podopieczni trenera Giennadija Kamielina, występujący bez trzech podstawowych zawodników: bramkarza Piotra Wyszomirskiego oraz obrotowych Mateusza Kusa i Łukasza Kandory, w pierwszej części mieli ogromne problemy z zatrzymaniem rozkręcających się z minuty na minutę gości.
Najwięcej kłopotów sprawiał na prawym skrzydle Piotr Frelek. W pierwszej części zdobył aż siedem bramek. Trzeba dodać, że puławianie nie bardzo mu to zadanie utrudniali. Gra obronna pozostawiała wiele do życzenia. Dobrego dnia nie miał też występujący od początku, po raz pierwszy przed swoimi kibicami, bramkarz Marek Długosz.
Prawie każdy rzut gości trafiał do siatki. Swoich kolegów do walki próbował poderwać niezmordowany Zydroń, zdobywca sześciu goli. Do czasu. W 27 minucie lewoskrzydłowego Azotów w brutalny sposób zastopował podczas próby rzutu Krzysztof Szymkowiak. Zawodnik za swoje przewinienie otrzymał tylko dwie minuty kary.
Zupełnie inaczej było w 45 min, kiedy to szarżującego z kontrą Frelka, przy próbie rzutu, popchnął z tyłu właśnie Zydroń. Winowajca od razu zobaczył czerwony kartonik. To bardzo osłabiło siłę Azotów. Tym bardziej, że po przerwie to Zydroń umiejętnie wyłączył z gry Frelka, a gospodarze doszli Traveland na jedno trafienie (25:26).
- Po meczu analizowaliśmy oba przewinienia z parą sędziowską. W myśl przepisów ich decyzje były słuszne - twierdzi prezes Azotów Jerzy Witaszek. - Zastanawia fakt, dlaczego zagraliśmy bez zadziorności i agresywności w obronie. Można było zaryzykować i już wcześniej, niż od drugiej połowy, wpuścić do bramki Gładysza, który w pewnym momencie swoimi interwencjami zatrzymywał olsztynian.
Azoty Puławy - Traveland - Społem Olsztyn 32:34 (16:19)
Azoty: Długosz, Gładysz - Zydroń 9, Szyba 6, Pomiankiewicz 4, Kurowski 3, Lasoń 3, Afanasjev 3, Buchwald 2, Witkowski 2, Płaczkowski, Łukaszow. Kary: 4 minuty. Dyskwalifikacja: Wojciech Zydroń (w 45 min) za faul na Piotrze Frelku.
Traveland: Wolański, Boniecki - Frelek 13, Boneczko 6, Petrikieev 3, Malewski 4, Kłosowski 4, Zyśk 1, Garbacewicz 1, Bartczak 1, Szymkowiak 1, Waśko. Kary: 14 minut. Dyskwalifikacja: Krzysztof Szymkowiak (w 54 min) z gradacji kar.
Sędziowali: Mirosław Baum (Warszawa) i Marek Góralczyk (Świętochłowice). Widzów: 550.
POWIEDZIELI PO MECZU
- Moim zdaniem para sędziowska przy kilku swoich decyzjach się nie popisała. I to nie tylko przy czerwonej kartce dla Zydronia i tylko dwóch minutach kary dla Szymkowiaka. Z pewnością wyrzucenie Zydronia podcięło nam skrzydła, tym bardziej, że w drugiej połowie powoli się rozkręcaliśmy. Byłem trochę zaskoczony decyzją trenera na jakiej pozycji mam grać, szczególnie w pierwszej połowie. Przez cały tydzień przygotowywany byłem do gry na kole, a tu się okazało, że mam występować na rozegraniu. Po raz kolejny dała o sobie znać nasza krótka ławka rezerwowych.
Marcin Gładysz, bramkarz Azotów
- Wiedziałem, że przeciwko Olsztynowi mogę już zagrać. Nie tak jak w Gorzowie, gdzie pojechałem jako trzeci bramkarz. Ze swojego występu nie jestem do końca zadowolony. Było jeszcze kilka piłek, które mogłem wybronić. Szkoda. To spotkanie mogliśmy nawet wygrać, gdybyśmy zdecydowanie lepiej prezentowali się w obronie.
Artur Witkowski, rozgrywający Azotów
- Nie wiem, czy decyzje arbitrów wypaczyły wynik meczu. Na pewno nie wpłynęły pozytywnie na nasze poczynania na boisku. Jak na razie znacznie lepiej radzimy sobie w obcych halach. Z bardzo dobrej strony pokazał się Marcin Gładysz, który obronił kilka rzutów.
Edward Strząbała, szkoleniowiec Travelandu
- Gdybyśmy karali czerwoną kartką twardo grającego w obronie Szymkowiaka, to byłoby to sprzeczne z duchem piłki ręcznej. Taktyka na Azoty była prosta: mieliśmy zamęczyć rywala naszą agresywną grą obronną i wykańczać bramkami kontry. W taki sposób odskakiwaliśmy na trzy, cztery gole i spokojnie kontrolowaliśmy wynik. Jestem przekonany, że Azoty w którymś momencie zaskoczą i zaczną wygrywać. Sądzę, że przed play-off spokojnie powinny uplasować się na szóstej pozycji.