Do konfrontacji obydwu drużyn dojdzie w sobotę (godz. 18) w puławskiej hali MOSiR.
Goście najbliższego meczu to aktualni wicemistrzowie Polski, ale w obecnych rozgrywkach już nie są tak groźni. Najlepszym dowodem są trzy porażki z rzędu, a wcześniej trzy kolejne remisy. Zagłębie ostatni raz wygrało 27 września z AZS w Gorzowie. W minionej kolejce uległo 31:33 Chrobremu w Głogowie.
- Przed tym sezonem straciliśmy siedmiu kluczowych zawodników, których nie potrafiono zastąpić - tłumaczył Piotr Obrusiewicz, wychowanek puławskiej Wisły, dziś skrzydłowy Zagłębia.
- Teraz trochę przykro patrzeć na nasze miejsce w tabeli (szóste - red.), zwłaszcza, że byliśmy przyzwyczajeni do walki o najwyższe lokaty. Dlatego w Puławach postaramy się o przełamanie złej passy.
Ponieważ Azotom także potrzebne są punkty, rywalizacja może być zacięta. Nie oczekuję ładnego spotkania, ale walki nie powinno zabraknąć. Czy na trybunach zasiądzie moja rodzina? Mama raczej nie. Tylko raz oglądała moją grę, kiedy byłem juniorem. Bardzo przeżywała zawody i nie chciałem, aby się to powtórzyło. Tata być może przyjdzie. Nie powinno zabraknąć ciotecznego brata i kolegów z podwórka. Nie mam wątpliwości, że będą kibicować Azotom.
Obrusiewicz był najlepszym zawodnikiem w pierwszym spotkaniu z Azotami, rozegranym w Lubinie. Zdobył wówczas 9 goli, a jego zespół wygrał 26:24. W Głogowie zakończył zawody z dwoma trafieniami, a najwięcej bramek rzucili: Robert Kieliba (9), Tomasz Kozłowski (5) i Bartłomiej Tomczak (5).
- Przeanalizowaliśmy oba spotkania i mam nadzieję, że wyciągnęliśmy właściwe wnioski - powiedział Piotr Dropek, szkoleniowiec Azotów. - To na pewno inna drużyna niż w minionych latach, ale nadal bardzo groźna. Musimy być jak najlepiej przygotowani do rywalizacji. Liczę na udany rewanż. W porównaniu z poprzednim występem, w naszym składzie nie powinno być większych zmian. Niestety, ból w pachwinie nadal odczuwa Wojciech Zydroń. W tym tygodniu także lżej trenował, ale w sobotę powinien być w pełnej dyspozycji.
Zydroń wciąż jest najskuteczniejszym graczem Azotów. W spotkaniu z Miedzią rzucił 12 goli, będąc jednym z bohaterów. Ważną rolę odegrał także Krzysztof Lipka, debiutujący w puławskiej bramce. - Wiedziałem na co go stać - dodał trener Azotów. - Ćwiczy już z pełnymi obciążeniami, chociaż na pewno potrzebuje czasu, aby w pełni rozumieć się z drużyną.