- Lepiej nie mogliśmy trafić. Nie lekceważymy rywalek, ale to zespół całkowicie w naszym zasięgu - cieszą się w obozie SPR.
Rywalki trudno zaliczyć do europejskich potentatów, choć SPR odpadało już z pucharów po meczach z jeszcze mniej znanymi zespołami, przypomnijmy choćby blamaż z holenderskim van der Voort Quintus.
Teraz teoretycznie lublinianki mają bardzo ułatwioną drogę do kolejnej rundy, a szkoleniowcy widzieliby mistrzynie Polski nawet w ćwierćfinale imprezy. Za SPR przemawia również układ spotkań. Pierwszy mecz zostanie rozegrany w Szwajcarii, w razie kłopotów pozostaje jeszcze rewanż na własnym parkiecie w Lublinie.
Wynik losowania jest korzystny nie tylko pod względem sportowym, ale przede wszystkim ekonomicznym. - Koszty wyjazdu i organizacji naszego pobytu pod Alpami nie będą wielkie. Dobrze, że udało się uniknąć dalekich wyjazdów, głównie na wschód. Unikniemy obciążania klubowej kasy - cieszą się w SPR. - Choć jest jeszcze pomysł, aby oba spotkania odbyły się w naszym mieście - przyznał prezes Andrzej Wilczek.
Na co będzie stać lublinianki w pucharze EHF? Jeśli będą grać tak, jak w Ikast, podczas niedawnego turnieju kwalifikacyjnego do fazy grupowej Ligi Mistrzyń, to na… niewiele. Tamte spotkania, oddane niemal bez walki, pozostawiły bardzo dużo niedosytu. Aby osiągnąć ćwierćfinał należy zagrać o niebo lepiej. Pierwsze spotkania 1-2 listopada. Rewanże tydzień później.
Być może w SPR w Pucharze EHF wzmocni litewska bramkarka Jurate Jankaitiene, która miałaby zastąpić Jolantę Pierzchałę. Popularna "Jolka” jeszcze w listopadzie podda się operacji kręgosłupa. Litwinka zjawiła się na testach w Lublinie. - Na siłowni prezentowała się całkiem nieźle, ale dla zawodniczki występującej na tej pozycji to żaden sprawdzian.
Więcej powinny powiedzieć zajęcia w hali, w tym podczas treningu rzutowego - mówi rzecznik prasowy SPR Adam Rozwałka i dodaje: Jurate to doświadczona zawodniczka, grywała w reprezentacji Litwy, ma na swoim koncie występ przeciwko "biało-czerwonym”. Ostatnio występowała w lidze hiszpańskiej.