ROZMOWA z Piotrem Wyszomirskim, bramkarzem reprezentacji Polski i Azotów Puławy
• Trener Bogdan Wenta uważa, że już pierwszy mecz ze Słowacją powinniście potraktować jak... mecz finałowy.
– Lepiej rozpocząć od zwycięstwa. Zupełnie inaczej gra się później, bez takiego obciążenia i niepotrzebnej presji.
• Którzy rywale z naszej grupy będą najtrudniejsi?
– Zapewne Szwedzi. Chciałbym, aby nasze ostatnie spotkanie w grupie D, właśnie z gospodarzami, decydowało o pierwszym miejscu. Ale lekko nie będzie także z Koreą Południową.
• Kolejność gier jest chyba korzystna. Najpierw Słowacja i Argentyna, a po dniu przerwy Chile i Korea Płd. Dopiero na koniec zostają gospodarze.
– Terminarz jest nam na rękę. Po mocnych rywalach, będziemy mieli nieco słabszych. Dobrze, że z szybkimi i ruchliwymi Koreańczykami zagramy pod koniec. Dzień przerwy przed konfrontacją ze Szwedami też się przyda.
• Kogo zalicza pan do faworytów?
– O obronie złotego medalu poważnie myślą Francuzi. Wiele do powiedzenia będą mieli gospodarze, a liczyć powinni się również Chorwaci, Niemcy i Duńczycy.
• Mariusz Jurasik stwierdził, że Polskę stać na złoty medal.
– Chyba jest za wcześnie na składanie takich deklaracji. Choć zabrzmi to sztampowo, chcemy wygrywać mecz za meczem i dojść aż do finału. Przypuszczam, że o złoty medal znowu powalczy ekipa "Trójkolorowych”.
• Kto będzie "czarnym koniem” MŚ?
– Na pewno nie Polska, bo nikt już nas nie lekceważy. Każdy przygotowuje się starannie i traktuje "biało-czerwonych” bardzo poważnie.
• Po wyjściu z grupy trafiacie na zespoły z grupy C, a w niej znajdują się aktualni wicemistrzowie świata i Europy – Chorwaci, czwarta drużyna poprzedniego mundialu – Duńczycy oraz groźni Serbowie.
– Jeśli chcemy liczyć się w walce o medale, to nie możemy obawiać się żadnego rywala. Nawet najbardziej utytułowanego. Na mistrzostwach świata nie wolno lekceważyć nikogo i nikogo też się bać.