(BARTEK ŻURAWSKI)
Wiele wskazuje na to, że SPR Lublin powoli zaczyna wychodzić z tarapatów finansowych. Co prawda w zespole wicemistrzyń Polski nie należy spodziewać się ogromnych pieniędzy, ale sytuacja w klubie w najbliższym czasie może wreszcie wrócić do normy. Tak przynajmniej uważają działacze.
Więcej gotówki ma wpłynąć do klubu od nowego roku, kiedy zmienią się zasady finansowania lubelskiej drużyny przez miasto.
– Nie zapominajmy również o klubie "Gramy dla Lublina”. Jego program ma na celu integrację środowiska biznesowego wokół idei wspierania najbardziej utytułowanego kobiecego klubu piłki ręcznej – dodał Bracław.
W nowym sezonie klub chce jeszcze mocniej postawić na promocję piłki ręcznej wśród mieszkańców. – Szczypiornistki będą odwiedzać szkoły, hospicja oraz szpitale. Chcemy, aby SPR był drużyną każdego lublinianina – dodał prezes.
Aby zachęcić kibiców do odwiedzania hali Globus, działacze ustalili stosunkowo niskie ceny wejściówek. Bilet normalny będzie kosztował 10 zł, a ulgowy 5 zł. Dodatkowo osoby, które po raz pierwszy wybierają się na mecz SPR, będą mogły wejść na halę za symboliczną złotówkę. Klub przed każdym spotkaniem rozda dziesięć takich specjalnych wejściówek.
Optymizmem napawa również postawa SPR w meczach towarzyskich. W miniony weekend lublinianki zajęły drugie miejsce w Memoriale Henryka Kruglińskiego w Lubinie. Niestety, ale w tych zawodach kontuzji kolana nabawiła się Ewa Wilczek.
– Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie straciliśmy kontaktu z czołówką ligi. Zagłębie i Vistal prezentują poziom podobny do naszego. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu, aby zgrać zespół – powiedział Edward Jankowski.
Szkoleniowiec SPR na razie nie może liczyć na wzmocnienia, choć jak sam podkreśla, potrzebuje jeszcze trzech zawodniczek. Najbardziej odczuwalny może być brak trzeciej bramkarki. Klub był kilka tygodni temu dogadany z Beatą Kowalczyk, ale ta w ostatniej chwili zerwała negocjacje.