Sobotnią porażką z CSM Bukareszt zawodniczki SPR Lublin zakończyły swoją przygodę z europejskimi pucharami. Teraz pozostała im już jedynie walka na krajowym podwórku. W najbliższym czasie szczypiornistki SPR rozegrają dwa mecze, które będą miały duży wpływ na układ ligowej tabeli.
– Mecz z Rumunkami pokazał, że nie radzimy sobie z wysoką obroną. Jestem przekonana, że wrocławianki zagrają bardzo agresywnie i spróbują odrzucić nas od własnej bramki – tłumaczy Sabina Włodek, asystentka trenera SPR.
Po powrocie z Rumunii lublinianki dostały jeden dzień wolnego, ale już wczoraj oglądały swoje najbliższe przeciwniczki na video.
– Musieliśmy znaleźć czas na regenerację. Mecz w Bukareszcie podciął nam skrzydła. Dlatego dobrze, że dziewczyny mogły chociaż przez chwilę odpocząć od piłki ręcznej – dodaje Włodek.
W dzisiejszym spotkaniu na boisku zabraknie podstawowej obrotowej SPR Lublin, Ewy Wilczek. 31-letnia szczypiornistka ma kontuzję ręki, która najprawdopodobniej wykluczy ją na kilka tygodni.
Jej miejsce na kole zajmie najprawdopodobniej Edyta Danielczuk. Problemy ze zdrowiem mają również Kristina Repelewska (kontuzja kostki) i Alina Wojtas (uraz łokcia).
Mecz z Wrocławiem jest tylko przedbiegiem przed sobotnim spotkaniem z Vistalem Łączpol Gdynia. – Wiele będzie zależało od tego, jak ułoży się to spotkanie. Idealnym rozwiązaniem byłoby szybkie uzyskanie kilku bramek przewagi, co pozwoliłoby nam na wprowadzenie rezerwowych – dodała Włodek.