Azoty Puławy zmierzą się dzisiaj o godzinie 18 w 1/4 finału Pucharu Polski z Nielbą Wągrowiec
To pierwsze z dwóch spotkań na tym etapie rozgrywek, rewanż odbędzie się 11 marca w Wągrowcu. Stawką rywalizacji jest gra w turnieju finałowym, o co puławianie zabiegają o to już czwarty raz z rzędu.
Za każdym razem ich starania kończyły się sukcesem. Dwukrotnie, w 2013 i 2014 roku Azoty kończyły udział w Final Four na trzecim miejscu, w 2012 – na czwartym, po porażce 31:34 z MMTS Kwidzyn.
Z czterech par walczących o imprezę finałową, ta puławska wydaje się być najłatwiejsza. Nie trudno bowiem wskazać, i to zdecydowanego, faworyta.
– Obawiam się spotkań, w których jeszcze przed pierwszym gwizdkiem wszyscy znają zwycięzcę – mówi szkoleniowiec puławian Ryszard Skutnik. – Każdy zespół wychodzi na parkiet po to aby wygrać. Tak też będzie w przypadku Nielby. W typowaniu pomijamy oczywiście dwóch pewniaków do gry w ścisłym finale, czyli Vive Tauron Kielce (obrońca trofeum) i Orlen Wisłę Płock (drugie miejsce). Kielczan wyeliminowali w ćwierćfinale KPR Borodino Legionowo, a „Nafciarze” SPR Tarnów. Na najbardziej wyrównaną zapowiada się konfrontacja Zagłębia Lubin z Górnikiem Zabrze.
Rywale Azotów pod względem sportowym radzą sobie bardzo słabo. Wygrali zaledwie jedno spotkanie i mają na koncie tylko dwa punkty. Do pozycji barażowej tracą aż osiem „oczek”. Poza aspektem czysto sportowym goście borykają się również z poważnymi kłopotami finansowymi.
Na obecny rok budżetowy beniaminek z Wągrowca otrzymał znacznie mniejszą dotację od miejscowego burmistrza, niż miał obiecane. Dlatego inni sponsorzy, w odpowiedzi na działanie władz samorządowych, zdecydowali o wycofaniu się ze wspierania sekcji piłki ręcznej. Jak dalej potoczą się losy Nielby? Zobaczymy niebawem.
Tymczasem dzisiaj z siódemką z Wągrowca muszą poradzić sobie gospodarze. Recepta na sukces wydaje się prosta. – Musimy wyjść na parkiet skoncentrowani, zagrać swoją piłę ręczną i już w pierwszym spotkaniu zapewnić sobie awans do Final Four – tłumaczy trener Skutnik. Ostatnio z wprowadzaniem w życie myśli trenera gospodarze mieli problem. Dlatego w sobotę tylko zremisowali na wyjeździe z Zagłębiem Lubin (36:36).
– Z przebiegu spotkania należało się nam zwycięstwo, szkoda straconego punktu – przyznaje opiekun Azotów.
I choć miejscowi zagrają bez kontuzjowanych Piotra Masłowskiego, Kosty Savicia i Adama Skrabanii, to nikt w Puławach nie wyobraża sobie innego scenariusza niż pewne, osiągnięte na spokojnie, zwycięstwo.