Rozmowa z Jerzym Witaszkiem, prezesem Azotów Puławy
- Czy udało się zrealizować wszystkie plany zmian w kadrze?
– Nie do końca, na przeszkodzie stanął nam koronawirus. Rozglądaliśmy się za ciekawymi graczami na środek rozegrania. Nasze starania zostały przerwane w związku z pandemią.
- Mimo to konkurenci uważają, że to klub z Puław jest królem „polowania” w letnim okienku transferowym.
– Wszyscy patrzą na nas przez transfer Michała Jureckiego. Nie zapominajmy jednak, że przed rokiem w naszym klubie mieliśmy bardzo mocne uderzenie. Podziękowaliśmy aż dziesięciu zawodnikom, w tym obcokrajowcom. Taka była wówczas konieczność. Już wtedy mówiłem, że w dalszej polityce transferowej liczyć się będą sprawy kosmetyczne. I tak, w styczniu, czyli w przerwie na udział reprezentacji w mistrzostwach Europy, pozyskaliśmy Aliaksandra Baczko, środkowego rozgrywającego z Mieszkowa Brześć. Następnie udało nam się zakontraktować prawoskrzydłowego Andrija Akimenkę, reprezentanta Ukrainy, uczestnika styczniowych ME. W dalszym ciągu szukaliśmy lidera dla naszego zespołu. Pojawiła się szansa powrotu do Polski doświadczonego Michała Jureckiego. Wykorzystaliśmy ją i dopięliśmy transfer. Drużyna jednogłośnie wybrała Michała kapitanem. To tylko potwierdza słuszność naszej polityki kadrowej. Przed startem okresu przygotowawczego udało nam się jeszcze sfinalizować rozmowy z młodzieżowym reprezentantem Polski. bramkarzem Mateuszem Zembrzyckim. Na każdej pozycji mamy po trzech zawodników, dwóch o równych umiejętnościach i trzeciego z drugiego zespołu, z zadaniem ogrywania w pierwszej drużynie. Razem jest 21 piłkarzy.
- Ostatnio pojawiły się kontuzje...
– Nie trenują Rafał Przybylski i Antoni Łangowski. Drugi z nich nabawił się lekkiego urazu podczas turnieju w Mielcu. Myślę, że na inauguracyjne spotkanie do Tarnowa nie pojedzie. Nie martwimy się jednak. Na lewym rozegraniu mamy kim grać.
- Zatrudnienie trenera Larsa Walthera było pańskim pomysłem?
– Rok wcześniej byliśmy zainteresowani Hiszpanem Manolo Cadenasem. Wszystko było na dobrej drodze, niestety, w ostatniej chwili sprawy się posypały. Doszliśmy do porozumienia z trenerem kadry B naszego kraju i jednocześnie drugim szkoleniowcem w Gwardii Opole Michałem Skórskim. W Azotach potrzebny był jednak trener z jeszcze większym autorytetem. Takim szkoleniowcem jest bez wątpienia Lars Walther. Skórski został drugim trenem, za czym optował sam Walther. Do sztabu szkoleniowego dołączył także dyrektor sportowy Marcin Kurowski. Ma też uprawnienia trenerskie, jest na każdych zajęciach, mamy pełną kontrolę na jakim etapie pracy znajduje się drużyna.
- Wszyscy już mówią, że z trenerem z Danii i liderem Michałem Jureckim w tym sezonie Azoty powrócą na medalowe podium mistrzostw Polski…
– Przed zespołem jest konkretny plan. W ciągu trzech najbliższych lat mamy być nie niżej niż na czwartej pozycji i przynajmniej dwa razy zdobyć medal. Do tego mamy jeszcze rozgrywki Pucharu Polski oraz rywalizację w Europie. Tutaj też chcemy się pokazać.
- To będzie bardzo ciekawy, ale także bardzo nieprzewidywalny sezon
– Przede wszystkim mecze będą odbywać się w reżimie sanitarnym. Niebawem wyjaśni się ilu kibiców może oglądać nasze spotkania w hali MOSiR w Puławach. Ponadto, w drużynie na boisku musi przebywać cały czas minimum dwóch Polaków. Liga bez play-off będzie bardzo ciekawa i bardzo niebezpieczna. Już po pierwszej rundzie możemy poznać mistrza Polski. Oczywiście mam na myśli obrońcę tytułu Łomżę Vive Kielce. Przy takim rozstrzygnięciu każdy mecz jest ważny, w żadnym spotkaniu nie można sobie odpuścić. Jeśli np. Kielce dwukrotnie ograją Orlen Wisłę Płock, a potem stracą punkty ze słabszymi ekipami, to kolejne mistrzostwo może przejść im koło nosa. W tym sezonie liga będzie szybka. Od początku trzeba zacząć zbierać punkty. Może być przecież i taki scenariusz jak w minionym sezonie, kiedy z powodu pandemii najpierw przerwano, a następnie przedwcześnie zakończono sezon. Nie będzie meczów o nic.