(BARTEK ŻURAWSKI)
W najbliższej kolejce szczypiornistów Azotów czeka wyprawa do Legnicy. Drużynę gospodarzy prowadzi Marek Motyczyński, wcześniej pracujący w Puławach.
Na koncie zespołu są cztery wygrane, trzy remisy i jedna porażka. Strata kompletu punktów przytrafiła się puławianom w Wągrowcu, przed dwoma tygodniami. Jednak wydaje się, że był to tylko wypadek przy pracy. Od początku zmagań drużyna z naszego regionu plasuje się w czubie tabeli, tuż za Vive Targami Kielce, Orlenem Wisłą Płock oraz Chrobry Głogów, który także włączył się do walki o czołowe lokaty.
W konfrontacją z Miedzią Azoty będą faworytem. Zwłaszcza, że rywalom nie brakuje zmartwień. Ostatnio władze Legnicy wstrzymały stypendia dla zawodników z pierwszej drużyny. Swoją decyzję miasto tłumaczy szczupłym budżetem oraz kryzysem w gospodarce. – Nie bardzo wierzę w doniesienia o kłopotach naszych przeciwników – uważa Jerzy Witaszek, prezes Azotów.
– Skoro klub zdecydował się na upublicznienie tej sprawy, to zapewne problemy dawno ma już za sobą, alb też zabiega o uzyskanie jak największej ilości środków z budżetu miasta na nowy rok.
W tym tygodniu pojawiły się nawet głosy, że do sobotniego meczu może w ogóle nie dojść. – Nie przewidujemy takiego scenariusza. Żadne pismo w tej sprawie do nas nie dotarło – informuje Witaszek – Normalnie przygotowujemy się do spotkania. Chcemy zainkasować dwa punkty po dobrej grze, a nie w efekcie walkowera. – Mamy problemy, ale na pewno zagramy z Azotami – zapewnia Tomasz Góreczny, dyrektor Miedzi.
– Otrzymaliśmy pobory za lipiec i sierpień – potwierdza trener Marek Motyczyński. – Pieniądze zostały jednak wzięte z innej puli, niż powinny. Podobno wkrótce mamy też otrzymać pensję za wrzesień. Jednak im bliżej meczu z Azotami, tym mniej o tym myślimy. Przede wszystkim skupiamy się na samym spotkaniu – zapewnia szkoleniowiec.