ROZMOWA Z Weroniką Gawlik, bramkarką MKS Lublin i reprezentacji Polski, która nie dostała powołania na mundial
– Przed turniejem aż taką optymistką chyba nie byłam, choć oczywiście bardzo mocno trzymałam kciuki za powodzenie dziewczyn. Teraz natomiast wierzę już we wszystko, w medal również.
• Nawet złoty?
– Nawet. Dziewczyny są tak rewelacyjnie nastawione, że są w stanie wyrwać to złoto rywalkom.
• Który moment meczu z Francją był kluczowy?
– Ciężko powiedzieć. Było sporo takich chwil, ale zadecydowało chyba to 12 minut, gdy dziewczyny rzuciły siedem bramek, a Francuzki, dzięki świetnej postawie Gosi Gapskiej, ani jednej. Z drugiej strony niezwykle istotne było obronienie dwóch karnych przez Anię Wysokińską. Gdy bramkarka robi takie rzeczy, cały zespół dostaje skrzydeł.
• Rozmawiała pani już z dziewczynami po meczu? Ochłonęły, uspokoiły się?
– Bezpośrednio po meczu rozmawiałam chwilę z Anią. Słychać było, że jest w euforii, że nie wierzy w to, co się stało. Zresztą pewnie podobnie jak pozostałe dziewczyny. W czwartek cała ekipa przeniosła się do Belgradu i pewnie dopiero tutaj doszło do nich, co osiągnęły.
• Gdyby nie kontuzja, przez którą straciła pani spory kawałek sezonu, najprawdopodobniej byłaby pani w Serbii razem z zespołem.
– Teraz można tylko gdybać. Nie ma sensu. Forma, jaką prezentuję w tym sezonie, to nawet nie jest połowa mojej dyspozycji sprzed roku, więc nie jest powiedziane, że trener Kim Rasmussen wysłałby mi powołanie. W Serbii są Gosia Gapska i Ania Wysokińska, obie świetnie się spisują i trzymam kciuki, żeby dalej szło im jak najlepiej.
• Teraz półfinał z Serbią. Dobrze, że z Serbią, czy lepiej byłoby grać z Norwegią?
– Chyba nie ma to większego znaczenia. Wiadomo, Norweżki są bardzo mocne, przegrałyśmy z nimi w grupie, ale i Serbki są uznanymi przeciwniczkami. Grają przecież u siebie i mają wsparcie publiczności. Dziewczyny w obecnej dyspozycji są jednak w stanie pokonać każdego.
• Wcześniej narzekały trochę, że brakuje im atmosfery podczas tych mistrzostw. Grając z gospodyniami mogą jej mieć aż nadto.
– Na pewno głośny doping dla rywali troszkę utrudnia komunikację, ale jestem pewna, że się nie wystraszą. Jest w kadrze kilka doświadczonych zawodniczek, które zadbają o to, żeby obecność serbskich fanów przerodziła się w dodatkową motywację.
• Nasz zespół ma jeszcze rezerwy? Gdzie możemy upatrywać swoich szans na awans do finału?
– W każdym meczu zaskakuje inna zawodniczka. Wielki mecz zagrała już Ala Wojtas, Karolina Siódmiak, teraz kolej na następną. Poza tym, nie było jeszcze tak, żebyśmy we wszystkich elementach zagrali na 100-120 procent. Jeśli to się uda w dwóch najbliższych spotkaniach, będzie złoto.