FOT. KAROLINA KRUPA
Do Świdnika z liderem TSV Sanok zawita były atakujący Avii Tomasz Józefacki. LKPS Pszczółka Lublin będzie szukać punktów na parkiecie MOSiR Bochnia
Już raz w tym roku świdniccy kibice mieli możliwość obejrzenia w akcji popularnego „Józka”. Siatkarz wziął udział w ostatnim Memoriale Tragicznie Zmarłych Siatkarzy Avii. Jego obecna drużyna TSV Sanok nie miała najmniejszych problemów z odniesieniem przekonującej wygranej z zawodach rozegranych w ostatnich dniach października. Fani „żółto-niebieskich” doskonale pamiętają tego zdolnego zawodnika z czasów gdy przez wiele sezonów zakładał koszulkę Avii. Do lotniczego miasta „Józek” zawitał jako junior z Tempa Chełm. Szybko przebił się do pierwszego zespołu i został niekwestionowanym liderem.
W sobotę siatkarz, po raz kolejny, stanie przeciwko swojemu byłemu klubowi. I nic nie wskazuje na to, aby będący na czele stawki II ligi w grupie szóstej jego TSV Sanok nie poradził sobie z gospodarzami, mającymi aspiracje jedynie utrzymania na tym szczeblu rozgrywkowym. Przyjezdni nie mają sobie równych ogrywając rywali jak tylko chcą. W pierwszej rundzie bez problemu pokonaniem świdniczan 3:0. W miniony weekend zwyciężyli w Lublinie LKPS Pszczółkę (3:1).
Avia, po ostatnim sukcesie, którym było zdobycie po raz pierwszy w sezonie kompletu trzech punktów w Sędziszowie z PZL, jest w dobrych nastrojach.
– Każdy kolejny punkt dopisany do naszego konta w obecnie trudnej pod względem kadrowym sytuacji jest sukcesem. Nie jesteśmy faworytem spotkania z liderem. Mamy jednak świadomość, że gramy u siebie. Jesteśmy nastawieni na walkę z najpoważniejszym kandydatem do walki o awans. Chcemy wykorzystać atut własnego parkietu – zapowiada Piotr Maj, trener Avii.
Świdnicki szkoleniowiec nie będzie mógł skorzystać ze środkowego Michała Jaskulskiego oraz atakującego Tomasza Ciorgonia. Pierwszego zatrzymały sprawy zawodowe, drugi nie jest jeszcze w pełni zdrowy. Początek meczu w Szkole Podstawowej nr 7 w Świdniku, o godz. 18.
Pszczółka jedzie do Bochni
Na ciężki bój nastawiają się w Bochni zawodnicy LKPS Pszczółki Lublin. W ostatniej serii gier lublinianie nie mieli powodów do radości. – Wygrać z liderem z Sanoka do łatwych nie należy. Ten zespół, już na obecnym etapie rozgrywek, nie musi się martwić o wynik, tylko spokojnie może dopisywać kolejne punkty – tłumaczy szkoleniowiec LKPS Pszczółki Sławomir Czarnecki. Beniaminek jedzie do solidnej II-ligowej drużyny. – Choć na pewno zabraknie środkowego Wojciecha Gajosza, chcemy zrewanżować się za przegraną 1:3 na własnym parkiecie. Mamy jednak świadomość, że nie będzie to łatwe. Mimo to, będziemy walczyć – zapowiada opiekun zespołu.