(fot. MKS Avia Świdnik)
Wyżej w klasyfikacji jest tylko Exact Systems Norwid Częstochowa
Lider i wicelider spotkały się ze sobą 3 grudnia w Świdniku. Kibice obejrzeli pięć setów. Po dwóch żółto-niebiescy prowadzili 2:0 (27:25, 26:24). W trzech kolejnych triumfowali goście z Częstochowy (do 12, 22 i 12). – Przed spotkaniem z Norwidem byliśmy pełni obaw czy będziemy mieli do dyspozycji rozgrywających. Sebastian Matula był chory, a Łukasz Walawender na wtorkowym treningu podkręcił kostkę. Było już za późno aby przekładać spotkanie. Sebastian wytrzymał swa sety, Łukasz kończył mecz – tłumaczy szkoleniowiec Avii Witold Chwastyniak.
Oprócz porażki z ekipą spod Jasnej Góry podopieczni trenera Chwastyniaka przegrali jeszcze trzykrotnie: dwa razy u siebie i raz na wyjeździe. W Świdniku ulegli 2:3 PSG KPS Siedlce i 1:3 BKS Viśle Proline Bydgoszcz. W czterech setach okazali się także gorsi w meczu wyjazdowym od AZS AGH Kraków. 11 wygranych, w tym siedem po 3:1, trzy – po 3:0 i jedna w stosunku setów 3:2. – Drużyna z Siedlec, szczególnie na naszym boisku, nie leży nam i musimy nad tym popracować. Z kolei zespół z Bydgoszczy, od czasu kiedy wróciliśmy do I ligi, stanowi dla nas jakieś fatum. Nie potrafimy z nim wygrać. Przegrana w Krakowie wiąże się także z kontuzją Mateusza Łysikowskiego. Rywale zmienili styl gry i po wygranym pierwszym secie, w trzech kolejnych już okazaliśmy się gorsi. Już w styczniu będzie okazja do rewanżu w Bydgoszczy, a w marcu w Częstochowie – mówi opiekun żółto-niebieskich.
Szkoleniowiec dodaje: – mamy zespół w przebudowie. Wygraliśmy 11 spotkań, nie mamy, co narzekać. Widać, że drużyna potrzebuje jeszcze zgrania. Z meczu na mecz idzie nam jednak coraz lepiej. Patrząc na statystykę wyjazdową, poza Krakowem, plan zrealizowaliśmy praktycznie w stu procentach. Poprawa jest konieczna w przypadku meczów domowych.
W ubiegłym sezonie świdniczanie sprawili niespodziankę eliminując z walki o awans Chemeko-System Gwardię Wrocław (3:0 we Wrocławiu i 3:1 u siebie). Awans do najlepszej czwórki był bardzo dobrym osiągnięciem podopiecznych trenera Chwastyniaka. Jakub Guz i spółka ostatecznie zajęli czwarte miejsce przegrywając rywalizację w półfinale z MKS Będzin, zaś trzecią lokatę z Visłą Bydgoszcz. W obecnym sezonie drużyna chce powtórzyć wyczyn. Najpierw jednak musi zakwalifikować się do fazy play-off czyli wejść do ósemki.
Żółto-niebiescy trenują już od 27 grudnia. – Po meczu w Sulęcinie mieliśmy pięć dni wolnego. Zaraz po świętach wróciliśmy do zajęć. Zbyt duża przerwa może wybić zawodników z rytmu treningowego. Dobrze byłoby powtórzyć wynik z poprzedniego sezonu. Skład mamy ambitny. Widzimy jednak, że w naszej lidze jest kilka solidnych zespołów. Aby walczyć o miejsce na podium musimy najpierw zakwalifikować się do najlepszej ósemki. Po pierwszej rundzie jesteśmy na drugim miejscu. Ścisk w tabeli, pod względem punktowym, jest ogromny. Przegrywając dwa mecze można być już na szóstej pozycji, przy trzech kolejnych porażkach nawet wypaść poza play-off. Dlatego skupiamy się przede wszystkim na swoje grze. Liga jest naprawdę trudna. W rundzie rewanżowej mamy niekorzystny układ spotkań: tylko sześć zagramy u siebie, aż dziewięć na wyjeździe. Miejmy nadzieję, że limit pecha w postaci chorób i urazów już wyczerpaliśmy. Aby w rundzie rewanżowej nie opuszczało nas zdrowie, a będziemy mogli osiągać ciekawe wyniki – twierdzi świdnicki szkoleniowiec.