Dwa zwycięstwa reprezentacji Polski w dwóch pierwszych meczach turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich.
Dobra, łatwo wygrana pierwsza partia i gładko przegrana druga, z beznadziejnym początkiem, gdy nie wychodziło nam nic, a na pierwszą przerwę techniczną schodziliśmy przy wyniku 1:8. Bardzo zacięty trzeci set, w którym szalę zwycięstwa przechyliliśmy dopiero w końcówce i słaba czwarta partia, gdy w połowie po prostu stanęliśmy. Wreszcie tie-break, w którym wreszcie zobaczyliśmy biało-czerwonych, takich, jak chcemy oglądać zawsze – walecznych, skutecznych i pewnych siebie.
Tak wyglądało pierwsze spotkanie naszej reprezentacji na turnieju kwalifikacyjnym w Tokio. Zwycięstwem 3:2 nad Kanadą chłopcy Stephane'a Antigi nikogo nie zachwycili, ale dobrze, że w takich okolicznościach potrafili wygrać.
– Początek turnieju zawsze jest stresujący, a tym razem nerwy były większe, bo mamy przecież ostatnią szansę na olimpijski awans. Cieszymy się, że dzięki waleczności i zespołowości wygraliśmy mecz z dobrze dysponowaną Kanadą, a to, że w stosunku 3:2 nie ma większego znaczenia – powiedział w rozmowie z eurosport.onet.pl środkowy naszej reprezentacji Mateusz Bieniek.
– Była potrzebna cegiełka od każdego i rzeczywiście każdy coś wniósł do gry. Kanadyjczycy zagrali bardzo dobrze, czego właściwie się spodziewaliśmy. Obawialiśmy się tej konfrontacji i dzisiaj musieliśmy to zwycięstwo wyszarpać. Rywale grali bardzo twardo, świetnie serwowali i trudno było wygrać mecz w innym stosunku niż 3:2. Zwycięstwo dobrze nas to nastoi przed kolejnymi meczami. Teraz trzeba tylko przenieść grę z tie-breaka na cały turniej, a wtedy będzie dobrze – dodał atakujący Bartosz Kurek.
Mecz z Francją zaczęliśmy jednak fatalnie. W dwóch pierwszych odsłonach znakomicie dysponowani Trójkolorowi wprost zdeklasowali nasz zespół. Szczególnie bolesna była porażka w drugiej partii, którą Antonin Rouzier i spółka wygrali do 13. Trzeci set na początku także układał się po myśli naszych rywali. Prowadzili już 14:9 i nagle zbyt mocno uwierzyli chyba, że wygraną mają w kieszeni. Biało-czerwoni przebudzili się, doszli Francuzów i po pasjonującej walce zwyciężyli na przewagi 31:29.
Rozpędzeni Polacy wygrali czwartego seta do 17, a później tie-breaka do 12 i całe spotkanie 3:2. Ostatnią piłkę skończył Michał Kubiak.
W poniedziałek dzień przerwy. W kolejnym spotkaniu biało-czerwoni we wtorek o godz. 13 zmierzą się z gospodarzami. W Tokio awans na igrzyska olimpijskie wywalczą trzy najlepsze drużyny oraz najlepszy zespół z Azji. Jeśli w najlepszej trójce znajdzie się co najmniej jedna azjatycka drużyna, to dodatkową kwalifikację wywalczy czwarty zespół całego turnieju.
Polska – Kanada 3:2 (25:18, 17:25, 25:21, 18:25, 15:9)
Kanada: Sanders, Schmitt, Perrin, Hoag, Duff, Vigrass, Lewis (libero) oraz Bann (libero), Vandoorn, Verhoeff, van Lankvelt, Marshall
Polska: Łomacz, Kurek, Kubiak, Mika, Kłos, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Konarski, Drzyzga, Buszek.
Francja – Polska 2:3 (25:22, 25:13, 29:31, 17:25, 12:15)
Francja: Rouzier, Toniutti, Tillie, N'Gapeth, Le Roux, Le Goff, Grebennikov (libero) oraz Pujol, Marechal.
Polska: Kurek, Kłos, Łomacz, Kubiak, Buszek, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Konarski, Drzyzga, Możdżonek, Szalpuk.