W piątek o 19 i w sobotę o 20 reprezentacja Polski zagra o awans do finału Ligi Światowej z Bułgarią. Transmisje na żywo z obu spotkań przeprowadzi otwarty kanał Polsatu
Dwa tygodnie później sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Bartosz Kurek z kolegami odzyskali formę oraz wiarę we własne możliwości, wygrali cztery spotkania z rzędu i przed ostatnim weekendem, pozostają w grze o awans.
Żeby podopieczni Andrei Anastasiego wystąpili w dniach 16-21 w argentyńskim Mar del Plata, musi zostać spełnionych kilka warunków. Najprościej byłoby dwa razy pokonać Bułgarów za trzy punkty (3:0 lub 3:1). Wtedy Polacy bez względu na wyniki innych spotkań, zakwalifikują się do finału Ligi Światowej.
Możliwe są jednak również inne scenariusze. Jeżeli Amerykanie zdobędą z Brazylią nie więcej niż cztery punkty, "biało-czerwoni” będą mogli nawet raz przegrać 2:3 w Warnie. Pod warunkiem, że w drugim spotkaniu zwyciężą 3:0 lub 3:1. W takim wypadku urządzają nas też dwie wygrane po 3:2.
Przyczyn ewentualnej porażki, nasze gwiazdy nie będą mogły na pewno szukać w niekomfortowej podróży. Działacze PZPS zrobili wszystko, żeby kadra dotarła do Warny szybko i wygodnie.
Zamiast opłacanej przez międzynarodową federację podróży z noclegiem w Wiedniu, wynajęli czarter za 80 tys. zł. W ten sposób czas trwania eskapady skrócił się z kilkudziesięciu do zaledwie trzech godzin w jedną stronę, a trener Anastasi miał możliwość przeprowadzenia dwóch dodatkowych treningów, po jednym w Warszawie i Warnie.
Faworytem będą jednak Bułgarzy i to nie tylko dlatego, że obecnie są chyba w lepszej dyspozycji. Gospodarzom często pomagają przecież ściany. Polacy obawiają się szczególnie pracy sędziów, mając w pamięci mecze w Sofii sprzed roku, gdy ci nie wytrzymali presji trybun i gwizdali po "gospodarsku”. Dlatego w Warnie trzeba zagrać na tyle dobrze, żeby nie dać arbitrom szans na pomyłki.