Różnie wiodło się w sobotę siatkarkom z naszego regionu. Szóstka Black Red White łatwo rozprawiła się z AZS Politechniką Warszawską (3:0), a Tomasovia niestety nie sprostała Partii Sędziszów Małopolski i przegrała u siebie 1:3.
Jak się okazało jeden porządny trening, dzień przed zawodami w zupełności wystarczył, aby bez najmniejszych problemów rozbić piątą drużynę w tabeli 3:0.
– Nie mogłem trenować dziewczyn przez kilka dni, bo co roku wyjeżdżam ze swoją klasą do Zakopanego, gdzie prowadzę zajęcia pod hasłem "Biała Szkoła”. Wróciłem w piątek, na ostatnie zajęcia, ale wydaje się, że mogłem zostać z dzieciakami do końca, bo w sobotnim meczu i tak byliśmy lepsi pod każdym względem.
Można powiedzieć, że był to mecz bez żadnej historii, a za najlepszy komentarz posłuży chyba opinia szkoleniowca rywalek Macieja Lizyńczyka, który powiedział po ostatnim gwizdku, że musiał jechać pięć godzin, aby rozegrać spotkanie, które nie trwało nawet godziny – mówi trener Wrzeszcz.
Drużyna z Biłgoraja szybko rozwiała nadzieje stołecznej ekipy na korzystny rezultat. Warszawianki tylko w jednym secie zdołały zdobyć więcej niż dziesięć punktów – w drugim, którego przegrały 25:21.
Wówczas w szeregi gospodyń wkradło się nieco rozprężenia, a szwankowała zwłaszcza zagrywka. Trudno się jednak dziwić chwili słabości.
Przecież w pierwszej odsłonie podopieczne trenera Wreszcza rozgromiły przeciwniczki do 10. Jeszcze lepiej było w trzeciej partii, kiedy to Politechnika zdołała ugrać zaledwie dziewięć "oczek”.
Na pochwały zasłużył cały zespół miejscowych. W ataku, jak zwykle świetnie radziły sobie Paula Rauch i Daria Kundera, a coraz lepiej prezentuje się także Izabela Wszoła, która w sobotę kilka razy zablokowała zawodniczki z Warszawy.
Cięższa przeprawa na Szóstkę czeka w najbliższym tygodniu. W czwartek trzeba będzie rozegrać mecz w Białymstoku, a w sobotę w Łodzi.
Szóstka Black Red White Biłgoraj – AZS Politechnika Warszawska 3:0 (25:10, 25:21, 25:9)
Partia Sędziszów wygrała w Tomaszowie Lubelskim. Bez przyjęcia, bez punktów
Przed pierwszym gwizdkiem opiekun gospodyń ostrzegał na naszych łamach, że Partia to zupełnie inna drużyna, niż w pierwszej rundzie.
Nowe zawodniczki wreszcie zgrały się z zespołem, a dodatkowo nową jakość wniósł najświeższy nabytek – rozgrywająca Monika Bartnicka. Ciężko też myśleć o wygranej, jeżeli najsłabszym elementem jest przyjęcie. A tak właśnie było w sobotę.
– Niestety, okazało się, że Partia to naprawdę bardzo mocna drużyna. Na dodatek nie funkcjonował u nas środek i byliśmy zmuszeni atakować skrzydłami.
Dziewczyny były jakieś spięte i grały zbyt bojaźliwie, będziemy mieli jednak sporo czasu, żeby przeanalizować przyczyny tej porażki, bo za tydzień mamy wolne. Nie tak wyobrażaliśmy sobie oczywiście ten mecz, ale jakoś będziemy musieli się pozbierać i zrehabilitować się za to spotkanie – ocenia opiekun zespołu z Tomaszowa Lubelskiego.
O tym, że przyjezdne są dobrze dysponowane miejscowe zawodniczki przekonały się już w pierwszym secie, kiedy to Partia zdecydowanie dominowała na parkiecie. Na koniec premierowej odsłony tablica wyników wskazywała wynik 13:25.
W drugim rozdaniu było lepiej, tomaszowianki zdołały doprowadzić do wyrównania po zwycięskim secie 26:24. W trzeciej odsłonie dała o sobie znać rozgrywająca Partii – Bartnicka, która zdobyła sześć punktów z rzędu zagrywką i wyprowadziła swój zespół na bezpieczne prowadzenie.
Gospodynie nie zdołały odrobić strat i przegrały do 17. Czwarta część meczu także przebiegała pod dyktando przyjezdnych i ostatecznie spotkanie zakończyło się już w czterech setach.